Tysiące mieszkańców Rebgongu zanoszą słowa pociechy i wyrazy solidarności najbliższym ostatniej Bohaterki. Wczoraj poszedłem do nich razem z dziesięcioma innymi z osady Dro. Złożyliśmy ofiarne szarfy przed zdjęciem Tamdin Co i rozmawialiśmy z jej ojcem. Oto jego słowa:
„Moja córka nazywała się Tamdin Co. Miała siedmioletniego syna Ceringa.
Los Tybetu zawsze leżał jej na sercu. To dla niego się podpaliła, nie przez problemy osobiste albo rodzinne.
Myślę, że szalę przeważył nasz wyjazd do miasteczka Doła przed miesiącem. Zobaczyła wtedy obwieszczenia nowego sekretarza Jiangshu Chenga, zakazujące posiadania zdjęć Jego Świątobliwości Dalajlamy, nawołujące do potępienia separatystów i ich spisków. Wzburzyło ją to i przygnębiło. Powiedziała do mnie: »Tato, to straszne, że nie pozwalają nam już nawet modlić się przed obrazkiem Świątobliwości«. Wracała do tego cały dzień i od tamtej pory nie tknęła mięsa. Jako ojciec martwiłem się o nią i namawiałem, żeby jadła normalnie, ale kategorycznie odmówiła.
Kilka dni temu powiedziała, że chce się wybrać do Rebgongu, ale ja przypomniałem, że zimą jest mnóstwo roboty w domu.
Siódmego listopada została sama z młodszym bratem, a gdy tamten poszedł do zwierząt, wysprzątała dom i modliła się przed portretem Jego Świątobliwości na ołtarzu. Myślę, że to wtedy podejmowała ostateczną decyzję.
Potem spuściła benzynę z naszego motocykla i podpaliła się.
Była jedyną córką w rodzinie. Nikogo tak nie kochałem. Nigdy w życiu nie podniosłem na nią ręki.
Kiedy spada taki grom z jasnego nieba, człowiek czuje, że wyrwali mu serce. Ale wiem, że ona zrobiła to dla Tybetu – żeby Jego Świątobliwość Dalajlama i Panczen Rinpocze mogli znów zasiąść na swoich tronach.
Pozostaje mi uszanować jej decyzję i poświęcenie. Myślenie o czymkolwiek innym nie ma sensu. Proszę tylko, żebyśmy byli zjednoczeni i razem osiągnęli to, czego pragnęła ona. Proszę też was wszystkich o modlitwy za moją córkę: żeby w następnym życiu odrodziła się w wolnym Tybecie, żeby ujrzała Świątobliwość Dalajlamę i mogła słuchać Jego nauk. Dziękuję wam bardzo”.
10 listopada 2012
Dwudziestotrzyletnia Tamdin Co dokonała samospalenia 7 listopada w Rebgongu (chiń. Tongren), w prefekturze Malho (chiń. Huangnan) prowincji Qinghai. Według świadków wołała o powrót Dalajlamy. Zginęła na miejscu. Tego samego dnia podpaliło się jeszcze trzech kilkunastoletnich mnichów w Ngabie (chiń. Aba) oraz mężczyzna w Driru (chiń. Biru).