Oser: Ogień rewolucji

Urodziłam się,

gdy pekiński huragan

przyniósł Lhasie

burzę reform.

Pamiętam zmiany, obcość

czerwonej flagi,

strach pomyśleć, jak mało brakowało,

bym była jedną z nich.

Nie pamiętam za to

samego ognia,

kolejności zniszczeń

ani wcześniejszych pożarów,

które nie oszczędziły

niczego.

 

Każdy wijący się płomień

rozwiera własną próżnię,

straszną dziurę

w karcie historii.

Za ścianą ognia widzę

Norbulingkę siedemnastego

i Potalę dziesiątego marca

pięćdziesiątego dziewiątego,

wyczuwam rozpacz

po zamordowanych krewnych i rodakach,

smutek Jego Świątobliwości,

który znika w mroku nocy.

 

Płaczę.

Poczucie straty

rośnie z każdym dniem,

a wraz z nim poczucie bezsilności,

która wie,

że nic nie wróci.

 

Nawet sępy,

choć nie pochodzą z tego padołu,

zamknęły oczy i odleciały.

Pogrzebów,

które odprawiały,

zakazano z innymi przeżytkami.

 

Razem z nimi

znikły zwłoki

piętrzone od wieków

za klasztorem Sera.

 

 

 

9 lipca 2016