Kirti Rinpocze: Listy do rodaków i chińskich władz

Drodzy, ukochani współwyznawcy z prefektury i okręgu Ngaba, nieustannie przepełniony niepokojem za sprawą dramatycznych wydarzeń w regionie, składam kondolencje krewnym i dzieciom zabitych oraz rannych, zanosząc modlitwy i prośby o to, by zmarli ponownie odrodzili się w zdrowych ludzkich ciałach, obdarzeni wolnością poszukiwania nauk Buddy, by rany ofiar goiły się szybko, by skazani rychło opuścili więzienia, by naród cały, tak świeccy, jak i duchowni, wyzwolony został ze straszliwych kajdan cierpienia życia w ciągłym strachu.

Zwróciłem się właśnie do przywódców Chińskiej Republiki Ludowej, właściwych władz prowincji Sichuan oraz administracji prefektury i okręgu Ngaba o położenie kresu nieposkromionemu zastraszaniu, represjonowaniu, zakłamywaniu i prześladowaniu na tej ziemi. Ustawiczne dręczenie prostych ludzi, mnichów i świeckich przywiedzionych rozpaczą do konfrontacji z chińską armią, jest rzeczą zaiste nieznośną, wzywam was jednak do namysłu, że wchodząc w zwarcie sprowadzacie na siebie tylko więcej cierpień, i do podejmowania jedynie działań, które nie są nacechowane przemocą.

Aby zapobiec kolejnemu starciu, które zbierze jeszcze więcej zabitych i rannych, wzywam wszystkich do możliwie najwierniejszego trwania w pokojowej postawie i trzymania nerwów na wodzy. Oto mój apel, proszę, miejcie na to wzgląd.

 

Noszący tytuł „inkarnowanego lamy klasztoru Kirti”

Szlachetna kraina Indii, 13 kwietnia 2011

 

***

 

Na ręce przywódców Chińskiej Republiki Ludowej, właściwych władz prowincji Sichuan oraz administracji prefektury i okręgu Ngaba:

Z rozkazu rządu centralnego bądź nie, uzbrojone oddziały współdziałające z urzędnikami państwowymi prowadzą właśnie brutalną operację w klasztorze Kirti w Ngabie, odbierając mu wszelką wolność i spychając na skraj rozpaczy – powodowani nią właśnie i cierpieniem staramy się teraz do was przemówić.

Nękanie klasztoru Kirti oraz społeczności duchownych i świeckich ciągłym zastraszaniem pod coraz to nowymi obłudnymi pretekstami nie przyniesie żadnych dobrych rezultatów, wyrażamy więc nadzieję, iż zostanie bezzwłocznie ukrócone. Przyczyną owych incydentów jest niezadowolenie ludzi z postępowania chińskiego rządu, a fałszywe przedstawianie sytuacji zwierzchnikom pogłębia jedynie przepaść między społeczeństwem a sprawującymi władzę. Czy to nie rażące pogwałcenie doktryny „harmonijnego społeczeństwa”, o którym mówi przewodniczący Hu Jintao?

Ziszczenie tej idei uzależnione jest od zacieśnienia związków między ludźmi a rządem. Rzucając najcięższe polityczne oskarżenia przy byle okazji, karząc śmiercią czy dożywotnim więzieniem w imię lojalnej jakoby służby państwu, potęguje się tylko powszechne poczucie krzywdy i wpędza w rozpacz, prowadząc tym samym do konfrontacji między rządem a ludźmi, trzeba zatem wiedzieć, że odpowiedzialni za to cywile i wojskowi nie robią tego dla partii i kraju, lecz własnych interesów i korupcji.

Najwyżsi przywódcy muszą znaleźć w sobie odwagę do przyznania, że zrodzone z podejrzliwości ciągłe represje oraz próby zaprowadzania „harmonii” kolbą karabinu sytuacji poprawić nie mogą. Nawet zwierzęta reagują lepiej na łagodność niż ślepą siłę.

Jak nikt nie zdoła zmienić biegu planet i gwiazd, tak też nie powstrzyma się globalnej ewolucji postaw społecznych, zamiast więc myśleć wyłącznie o własnej władzy, ci, co ją sprawują, winni wsłuchać się w głos ludu, zdobyć na odwagę dostrzeżenia dobra wspólnego oraz konieczności przeprowadzenia reform i zapobiegać potencjalnym konfliktom środkami pokojowymi, bowiem dopiero wtedy ludzie naturalnie zbliżą się do rządzących i będzie się mogła ziścić wizja harmonijnego społeczeństwa.

Jeżeli przywódcy nie potrafią zaufać ludziom i odpowiadają im wyłącznie represjami, przysparzają jedynie jeszcze większej goryczy i wiodą ku konfrontacji, przekreślając wszelkie nadzieje na harmonię, wołamy więc o zarzucenie tych okrutnych metod w całym kraju, a zwłaszcza na ziemiach należących do mniejszości etnicznych. Chińskie państwo nie ma tylu więzień i żołnierzy, by bez końca brnąć w tym kierunku.

Polityka prowadzona obecnie w regionach mniejszościowych wyrasta ze starego, osławionego ducha czasu walki klasowej. Trzeba zdać sobie sprawę, że ludzi nie da się kontrolować przy pomocy li tylko rozwoju gospodarczego i machiny propagandowej.

O ile rządzący nie uprzytomnią sobie, że epoka „władzy wyrastającej z lufy karabinu” bezpowrotnie minęła, jeśli wciąż będą ślepi na zmieniającą się rzeczywistość i kurczowo uczepieni tamtej filozofii, nie tylko niczego nie wygrają, ale pogłębią konflikt z rządzonymi i ciągły kryzys. Mając więc na względzie szersze interesy chińskiego państwa i ludzi, wzywamy do podjęcia kroków, które zapobiegną takiemu rozwojowi wypadków.

W duchu wizji Jego Świątobliwości Dalajlamy, dla którego jedynym sposobem zapewnienia państwu trwałej stabilizacji jest „droga środka”, apelujemy do rządu centralnego o bezzwłoczny powrót do negocjacji z tybetańskimi przedstawicielami.

 

Lama klasztoru Kirti na wychodźstwie

13 kwietnia 2011

 

 

 

 

Klasztor Kirti w Ngabie (chiń. Aba) 16 marca 2011 odcięto od świata po samospaleniu (w rocznicę powstań z 1959 i 2008 roku) jednego z mnichów na głównym placu miasta i fali gwałtownych protestów wywołanych brutalną reakcją policji. Niespełna miesiąc później władze ogłosiły, że większość duchownych zostanie wywieziona na „lekcje edukacji patriotycznej”, lecz 12 kwietnia tłum świeckich nie dopuścił do świątyni – otoczonej pospiesznie wzniesionym murem i drutem kolczastym – posiłków Ludowej Policji Zbrojnej. Doszło do starć, spuszczono policyjne psy, wielu protestujących odniosło rany, dwie starsze kobiety zmarły na skutek odniesionych obrażeń, w całym regionie dokonuje się nocnych, potajemnych aresztowań. Autor, inkarnowany opat klasztoru Kirti, żyje na wychodźstwie.