Liu Di: Przesłuchanie (czysta fikcja, wszelkie podobieństwa przypadkowe)

Śledczy: Jaśminowa rewolucja – kto to zaplanował?

Więzień: Nie wiem, nie ja.

Śledczy: To ciekawe, czemu donieśli akurat na was, podali adres i treść wpisu, w którym wzywaliście do zgromadzeń. Mamy powody sądzić, że właśnie tak było.

Więzień: Błagam, przecież nie ja jedna, były tysiące takich postów. Ludzie inteligentni myślą podobnie. Zresztą w życiu nie wysłałam słowa z tego adresu. Nic na mnie nie macie.

Śledczy: Kto jeszcze nawoływał?

Więzień: Chyba pan żartuje!

Śledczy: Spokojnie, rozumiem, nie wy to wysłaliście. Ale kto?

Więzień: Nie mam bladego pojęcia.

Śledczy: No dobrze, a gdybym w takim razie zapytał, kto waszym zdaniem mógł to zrobić?

Więzień: Nie dam się wpuścić w prawne konsekwencje snucia domysłów.

Śledczy: Jasna sprawa, pytam prywatnie, nie do protokółu.

Więzień: Skoro to zostaje tylko między nami, to powiem, że moim zdaniem, nikt tego wysłał.

Śledczy: Jeszcze raz, chyba się przesłyszałem.

Więzień: Uważam, że to nie był człowiek.

Śledczy: Tylko?

Więzień: SI.

Śledczy: Jaki Xi?

Więzień: Nie „ksi”, tylko „es i”, sztuczna inteligencja. To może być po prostu program. Jak wirus.

Śledczy: Sugerujecie, że w całe to gówno wpakował nas jakiś program?

Więzień: Zadanie programu było bardzo proste: wysyłać informację z określonego adresu. No może dostosowując ją odrobinę do profilów odbiorców. A jeśli idzie o, jak pan to ujął, „gówno”, to zrobiliście je sobie sami, aresztując pół miasta, wysyłając na ulice chmarę policjantów i pałując zagranicznych dziennikarzy. Gdyby nie to, nikt by nawet nie zauważył, że coś się dzieje.

Śledczy: Brednie! Ktoś musiał za tym stać! Żaden program nie zmobilizowałby do działania tylu ludzi.

Więzień: Jasna sprawa. Program po prostu wysłał informację, a każdy zareagował na nią, jak mu w duszy grało. Nie ma tu nic do mobilizowania.

Śledczy: Brednie, brednie i jeszcze raz brednie! Dobrze wiemy, że jaśminową rewolucję zorganizowali zagraniczni tak zwani działacze na rzecz demokracji.

Więzień: W życiu. Zareagowali dokładnie tak samo, jak ludzie w sieci: po fakcie. Nikt nie założył profilu rewolucji, nie było zgody co do jej celu, każdy internauta miał swoją wizję i żadnej władzy rozkazywania innym. Tu głosowało się wyłącznie własnymi działaniami. Nikt za niczym nie stał. Tylko wolna wola i czyn. Jeśli ktoś dolewał oliwy do ognia, to wy. Sami to nagłośniliście. To właśnie logika jaśminowej rewolucji.

Śledczy: Jak społeczeństwo mogłoby się obyć bez organizatora? Zapanowałby kompletny chaos!

Więzień: Ależ jest ich bez liku, tyle że nie trzeba żadnego demiurga. Społeczeństwo rośnie od dołu do góry i jest sumą swoich ogniw. Nawet najpotężniejszy władca nie zdoła narzucić mu swojej woli.

Śledczy: Dobrze, załóżmy na chwilę, że możecie mieć rację z tym programem, ale przecież musiał go ktoś napisać – i już mamy winnego.

Więzień: To wcale nie musiał być człowiek. Programy też się rozwijają, tak jak ludzka świadomość, która nie jest dziełem bożym, ale produktem ewolucji. To najzupełniej prawdopodobne, że bardzo skomplikowany program rozwinął z czasem świadomość i rozpoczął jaśminową rewolucję.

Śledczy: (ryczy) O czym wy, u diabła, pieprzycie?

Więzień: O waszym cenzorskim firewallu.

 

31 marca 2011

 

 

 

Liu Di, znana lepiej jako „Nierdzewna Mysz”, jest jedną z pierwszych chińskich „cyberdysydentek”; w listopadzie 2002 trafiła na rok do więzienia za naśmiewanie się z partii.