W słynących ze swoich osiągnięć szkołach średnich Ngaby wprowadza się właśnie siłą »model edukacji nr 2« [z chińskim jako językiem wykładowym]. W tle toczy się dyskusja uczonych, nauczycieli i rodziców, którzy przywołują wszystkie argumenty: do podstawowych zasad kształcenia dzieci po ustawowe ramy jedności etnicznej.
Wszyscy – od najwybitniejszych ekspertów, takich jak Aco, Palden Nima i dr Lobsang Czophel po rodziców i liderów lokalnych społeczności – są wyjątkowo jednomyślni: bezsensowną decyzję trzeba jak najszybciej odwołać.
Tybetańskie szkoły w Ngabie są wzorem i inspiracją dla innych regionów Tybetu i innych mniejszości. Po co więc zmieniać wypracowany w nich model? Myślę, że przywódcy polityczni doskonale rozumieją wagę kształcenia dzieci w języku ojczystym. Od gardłowania, że jest inaczej, puchną im tylko języki. Skoro „jedynym kryterium prawdy są praktyczne rezultaty”, wszystko musi być jasne. Trudno sobie wyobrazić, żeby nie słyszeli o Deng Xiaopingu i jego dictum o kotach, które mają łapać myszy, a nie mieć ten czy inny kolor. Najwyraźniej urzędnikom leży na sercu coś zupełnie innego.
Dawniej polityka sprowadzała się do dominacji. W państwie, szkole, rodzinie obowiązywały zasady, gwarantujące status quo. W nowoczesnej polityce nie idzie jednak o to, kto komu wydaje polecenia i każe ślepo wykonywać rozkazy, tylko o równość i współistnienie. Państwo to narzędzie, pomagające współżyć równym sobie ludziom. Na przykład w Chinach równe są wszystkie grupy etniczne. Państwo nie jest czołgiem, zaprowadzającym zuniformizowaną kulturę, i nie istnieją w nim kryteria do oceniania wartości poszczególnych nacji. Niemniej po fiasku teorii klasowej mamy oto nowy trend lansowania wizji homogenicznego państwa narodowego, w którym większość sprawuje autorytarną kontrolę nad mniejszościami, w najlepszym razie udając, że przysługują im jakieś prawa kulturalne. Klucz do interpretacji tego systemu kryje się w odpowiedzi na pytanie, czy mniejszości etniczne są „chińskie”? To zmartwychwstanie konfucjańskiego podziału na cywilizowane i barbarzyńskie. Wielu chińskich akademików ma czelność roztrząsać to dzisiaj, odwołując się do procesów historycznych i źródeł tożsamości narodowej. Nie ulega wątpliwości, że wszystko to służy wyłącznie propagowaniu sinizacji, która leży u podstaw źródeł, dziejów i celów chińskiego państwa. W ten sposób niszczono już rozmaite tradycje i kultury pod koniec rządów Qingów, kiedy „idealnym systemem politycznym” były nieodwołane rozkazy cesarza.
Oglądane z tej perspektywy – mowa, pismo i szkoły mniejszości jawią się zbrodnią. Rozumie się samo przez się, że system, który uznaje priorytetowe znaczenie języka tybetańskiego, nie może stać na fundamencie idei sinizacji. W obliczu powrotu dychotomii cywilizacji i barbarzyństwa protestowanie przeciwko sinizacji jest wyzwaniem rzuconym państwu. I o tym musimy krzyczeć! Jeśli nie rozprawimy się z trupami starego myślenia i raz na zawsze nie przetrącimy kręgosłupa tej archaicznej wizji, kultury i języki mniejszości po protu zginą (zmieniając o bajki o „zajmowaniu należnego miejsca” w nieśmieszny żart). Trudno myśleć o politycznych reformach, gdy rządzą ludzie, których wizja sprowadza się do wykonywania rozkazów, a rozkazy są podporządkowane ideologii sinizacji.
Czym jest wyzwolenie? Na czym polega nowoczesność i postępowość? Wedle marksistowskiej wizji bazy i nadbudowy oraz komunikatów z centrali reforma osiągnęła stadium „szerokiej wody”. W oznacza to anachroniczne idee dominacji, hierarchii, rytuału oraz podziału na cywilizowanych Chińczyków i barbarzyńską resztę? Chciałoby się wierzyć, że celem reformy nie jest zachowanie starego truchła, tylko osiągnięcie – równej – politycznej współpracy i konkurencji. Dla porządku zaznaczmy, że słowo „równy” obejmuje płeć, pochodzenie etniczne, język itd.
Reforma oświaty w Ngabie to nie lokalna burza, tylko kwestia charakteru rządów w całym Tybecie – i pochodna politycznego dyskursu w Chinach. Wszystkie grupy etniczne muszą starannie przemyśleć „szerokie wody”. Co więcej, jeśli chińscy pedagodzy i lingwiści dalej będą odwracać głowy, ta dyskusja nigdy się nie skończy. Trzeba raz na zawsze pogrzebać ideę konfliktu interesu państwa i praw mniejszości. Jeżeli tego nie zrobimy, będziemy kręcić się w kółko. Odpowiedzialność za rozwiązanie problemu nie spoczywa wyłącznie na mniejszościowych departamentach oświaty, ale także na elicie chińskiego systemu oświaty.
19 kwietnia 2020
Thupten Lodo, trzydziestoczteroletni nauczyciel publikujący pod pseudonimem Sabucie, został skazany za swoje internetowe posty i listy otwarte na cztery i pół roku więzienia.