Oser: Śmierć Tenzina Delka Rinpoczego. Dziennik

12 lipca 2015

Krewne, które czekają w Chengdu na widzenie z Tulku Tenzinem Delkiem, otrzymują nagle wiadomość: „A’an Zhaxi zmarł dziś po południu na skutek choroby”. To wszystko, słowa wyjaśnienia.

Domagające się widzenia kobiety – to młodsze siostry Rinpoczego: Sonam Dekji i Dolkar Lhamo. Mimo ciągłych próśb nie widziały go od czerwca 2013 roku. Wiedziały tylko, że niesprawiedliwy wyrok i lata w więzieniu zniszczyły mu zdrowie i zszargały nerwy. I że pozostał nieugięty. Informowały władze, że brat choruje na serce i cierpi na nadciśnienie. Wielokrotnie prosiły o pozwolenie na zabranie go do normalnego szpitala, ale nie otrzymały żadnej odpowiedzi.

Za to 2 lipca uzyskały zgodę na przyjazd do Chengdu. Zamiast widzenia dziesięć dni później dostały straszną wiadomość.

 

13 lipca 2015

Informacja o śmierci Tenzina Delka Rinpoczego wstrząsa południowym Khamem. W południe tysiące Tybetańczyków z okręgu Njagczu zbierają się przed siedzibą władz w miasteczku Horlung. Krzyczą, płaczą, domagają się wyjaśnień i wydania ciała zmarłego. Aparatczycy wzywają paramilitarną policję, która strzela na postrach i rani kilkanaście osób. Wprowadzają „nadzwyczajne środki bezpieczeństwa”: odcinają telefony, blokują główne drogi.

W Chengdu krewni idą pod więzienie, siadają i płaczą pod bramą. Protestują w ciszy. Niektórzy są aż z Lithangu.

 

14 lipca 2015

Na wieść o śmierci Tenzina Delka Rinpoczego tybetańska diaspora organizuje demonstracje na całym świecie, żąda przeprowadzenia przez Pekin dochodzenia i podania przyczyny zgonu do wiadomości publicznej. Media cytują pana Hamiltona, który przewodniczy Grupie Tybetańskiej w brytyjskim parlamencie: „W tej sprawie Chiny były głuche na głos społeczności międzynarodowej, zdeptały powszechnie przyjęte standardy postępowania sądowego, mimo ciężkiej choroby odmówiły zwolnienia warunkowego – i teraz mają krew na rękach”.

O sprawie jako pierwsze informują Reuters i Associated Press, potem BBC, New York Times, Głos Ameryki, Radio Wolna Azja. Zagraniczne media powielają jednak informację organizacji Human Rights Watch, która podała, że w 2005 roku karę Tulku Tenzina Delka złagodzono do dwudziestu lat pozbawienia wolności. To nieprawda!

Wyroku Rinpoczego nigdy nie złagodzono! Pośredni sąd ludowy prefektury Kardze skazał go 2 grudnia 2002 roku na śmierć za „organizowanie ataków terrorystycznych i separatystyczne podżeganie”. Wykonanie kary zawieszono na dwa lata. Wyższy sąd ludowy prowincji Sichuan 25 stycznia 2005 roku zmienił ten wyrok na dożywotnie pozbawienie wolności oraz „praw politycznych”. Nigdy go nie złagodzono. To było dożywocie! Co łatwo sprawdzić w archiwach agencji Xinhua.

Piszę na blogu i w mediach społecznościowych: „Pilne! Wyroku Tenzina Delka Rinpoczego nigdy nie złagodzono!”, i zaczynam zbierać materiały do książki o nim. Artykuły, notatki, zdjęcia, wywiady, petycje ziomków i dzienniki adwokatów z trzynastu długich lat – ponad sto tysięcy słów. Wyślę to wydawnictwu na Tajwanie. Przynajmniej mogę coś robić dla uczczenia pamięci Rinpoczego.

 

15 lipca 2015

Przed więzieniem Chuandong (oficjalnie: „Zakład karny nr 3 prowincji Sichuan”) siedzi już tłum Tybetańczyków z Lithangu. Chcą po raz ostatni zobaczyć Tenzina Delka Rinpoczego i zabrać ciało, żeby odprawić tradycyjny tybetański pogrzeb. Kierownik Departamentu Prawnego wzywa urzędników Njagczu, Lithangu oraz Kardze i od ręki odmawia, nie zgadzając się na nic. Zwłoki zostaną skremowane. Nie podadzą też przyczyny zgonu, łamiąc w ten sposób przepisy, nakazujące przeprowadzenie sekcji, kiedy skazany umiera z powodu choroby. W międzyczasie władze lokalne ściągają uzbrojonych po zęby żołnierzy paramilitarnej policji, którzy otaczają kordonem pogrążonych w ciszy demonstrantów.

Tybetańczycy nie pozostawiają złudzeń – jeżeli nie zobaczą Tenzina Delka, uznają, że został zabity.

Siostry Rinpoczego zostają wpuszczone za mur. Pokazują im nagrania z więziennych kamer. Rankiem 12 lipca Tenzin Delek miał wyglądać zupełnie normalnie. Zasłabł nagle, po śniadaniu. Komendantura informuje, że zmarł o czternastej, później podają, że o szesnastej. Czyli nie wiadomo, kiedy. Krewnych, co z kolei ustalić bardzo łatwo, powiadomiono o dwudziestej drugiej.

Dziennikarz Reutersa pyta mnie, dlaczego Tybetańczycy domagają się wydania zwłok. „Ponieważ nasza kultura – odpowiadam – wymaga tradycyjnego pogrzebu, a że Tenzin Delek był Rinpoczem, inkarnowanym lamą, także rozbudowanych ceremonii. Nieodprawienie ich byłoby: raz, oznaką braku szacunku; dwa, przeszkodą w odrodzeniu Rinpoczego; i trzy, ciosem dla jego uczniów”. „Jak Tybetańczycy – pada kolejne pytanie – zinterpretują niewydanie ciała?”. „Większość natychmiast uzna to za dowód, że Rinpocze nie zmarł śmiercią naturalną. Że został zabity”.

Tybetańczycy (w tym krewni Rinpoczego), siedzący pod więzienną bramą, zostają skierowani do hoteli. W policyjnej asyście.

Protestujący, którzy odnieśli rany dwa dni temu, są już w szpitalach w Chengdu. Udaje mi się zdobyć kilka zdjęć oraz dziesięć z piętnastu imion: Ceten Ani, Ceten Gege, Kheczo, Łangmo, Deczen Dekji, Deczen Langda, Ani, Dengpe, Dorbu, Adorbu.

Znajduję w internecie znowelizowane przepisy, wyliczające czynności, które podejmuje się po zgonie skazanego za kratami.

Artykuł piąty – bezzwłoczne powiadomienie rodziny.

Artykuł dziewiąty, paragraf drugi – jeśli wyjaśnienia więziennych lekarzy budzą wątpliwości bliskich, mogą je zgłosić prokuraturze, która bezzwłocznie zarządza sekcję zwłok.

Artykuł czternasty – jeżeli krewni nie są usatysfakcjonowani wynikami prokuratorskiego dochodzenia, mają trzy dni na złożenie pisemnego zażalenia. Jeśli nie pomoże i to, mogą się odwołać do wyższej instancji, która bezzwłocznie wszczyna śledztwo i informuje o jego wynikach wnioskodawców oraz zakład karny.

Artykuł szesnasty – po ustaleniu przyczyny śmierci zakład karny sporządza akt zgonu.

Artykuł dziewiętnasty – piętnaście dni po ustaleniu przyczyny zgonu zwłoki zostają skremowane. Bliscy, którzy chcą opóźnić kremację, muszą zwrócić się do komendantury więzienia. Ta decyduje na podstawie wagi okoliczności, ale może przetrzymać zwłoki co najwyżej dziesięć dni.

Artykuł dwudziesty – komendantura powiadamia bliskich o czasie oraz miejscu i musi wyrazić zgodę na ich udział w kremacji.

Artykuł dwudziesty pierwszy – po kremacji bliscy podpisują protokół, co upoważnia ich do zabrania prochów.

Artykuł dwudziesty czwarty – jeśli zmarły należy do mniejszości etnicznej, powinno się uwzględnić jej tradycje i obyczaje pogrzebowe.

 

16 lipca 2015

O siódmej czasu pekińskiego – wbrew bliskim, na których prośby władze są zupełnie głuche – Tenzin Delek Rinpocze zostaje skremowany w więzieniu. Komendantura informuje po prostu, że decyzja jest nieodwołalna.

O pierwszej w nocy do więzienia wpuszczonych zostaje osiemnastu mnichów (w tym dwóch lamów), żeby umyć i ubrać zwłoki, recytując buddyjskie modlitwy. Potem zezwala się na zobaczenie zmarłego czternastu krewnym. Po drodze widzą unoszące się w niebo chmury: dla buddystów – znak.

Miejsce, w którym przetrzymywano Tenzina Delka Rinpoczego, okazuje się tajnym więzieniem, oddalonym o pięć, sześć kilometrów od zakładu karnego Chuandong. Za bramą dostrzegają policyjne pojazdy, uzbrojonych żołnierzy i setki mundurowych policjantów. Wszystko to sprawia wrażenie jakiejś szczególnej gotowości bojowej. Mnisi i krewni są wielokrotnie przeszukiwani. Nie wolno im zabrać aparatów fotograficznych ani telefonów.

Cela Rinpoczego stoi na skale. Jest stara, zaniedbana i bardzo mała. Przypomina loch. Równie biedne wydaje się jego ubranie i kilka przedmiotów osobistego użytku.

Świadkowie twierdzą, że wargi i paznokcie Rinpoczego były czarne. Uznają to za bardzo podejrzane.

Tajne więzienie posiada własne krematorium i obywa się bez pomocy z zewnątrz. Tenzin Delek Rinpocze zostaje spalony na miejscu razem z całym swoim dobytkiem. Do krematorium wpuszczają tylko dwóch lamów i dwie osoby z rodziny.

Komendantura zgadza się na wydanie prochów, ale nie przedstawia wyników sekcji. Nikt też nie podsuwa krewnym żadnego dokumentu do podpisania.

Właściwie nie wiadomo, czy bliskim przekazano prochy zmarłego. Równie dobrze mogły zostać podmienione. Ci, których nie wpuszczono do krematorium, czekają w Chengdu na wiadomości z domu.

Wczoraj kazano Tybetańczykom rozejść się spod więzienia. Nie mogą się dodzwonić do Lithangu i Njagczu, które odcięto od świata.

Młodsza siostra Rinpoczego, Dolkar napisała „Podanie” do komendantury:

W związku z odpowiedziami na nasze pytania, dotyczące śmierci A’ana Zhaxi, mamy następujące zastrzeżenia:

1. Kiedy pokazywano nam dziś w komendanturze różne dokumenty, poprosiliśmy o kopię raportu lekarskiego. Obiecał nam ją urzędnik o nazwisku Huang, ale po południu decyzję zmieniono i dokumentu nie otrzymaliśmy.

2. Nie pozwolono nam zabrać zwłok. Podejrzewamy, że odpowiedzialność za zgon spoczywa na zakładzie karnym. Jakie przepisy zabraniają zabrania zwłok do domu? Prosimy o wyjaśnienie.

3. Jeżeli komendantura nie poda przyczyny śmierci Tenzina Delka Rinpoczego, poprosimy o przyjrzenie się tej sprawie dziennikarzy i innych ekspertów. Jeśli pozwoli się nam zabrać zwłoki, nie będziemy do tego wracać. I my, i wierni najbardziej pragniemy właśnie tego.

4. Dlaczego komendantura nie powiadomiła nas od razu o śmierci Tenzina Delka Rinpoczego? Co więcej, najpierw mówiono nam, że zmarł o czternastej, potem, że o szesnastej.

5. W komendanturze powiedziano nam, że jeśli nie pójdziemy zobaczyć ciała, i tak zostanie skremowane o wyznaczonej godzinie. Jakie przepisy regulują palenie zwłok osób, których przyczyna śmierci pozostaje nieznana?

Wyjaśnienie

Co do punktu pierwszego: artykuł 55 ustawy o więziennictwie stanowi, że zakład karny sporządza raport medyczny, jeśli osadzony zmarł z powodu choroby. Według znowelizowanych przepisów dotyczących śmierci osadzonych (artykuł 16), po ustaleniu przyczyny zakład karny sporządza akt zgonu.

Co do punktu drugiego: artykuł 24 wspomnianych przepisów stanowi, że jeśli zmarły należy do mniejszości etnicznej, powinno się uwzględnić jej tradycje i obyczaje pogrzebowe. A’an Zhaxi był Tybetańczykiem i opuścił dom rodzinny, żeby zostać mnichem. Zwracamy się z prośbą o uszanowanie naszych obyczajów i zezwolenie rodzinie oraz wiernym na odprawienie tradycyjnego obrządku.

Co do punktu trzeciego: artykuł 9 mówi, że jeśli wyjaśnienia więziennych lekarzy budzą wątpliwości bliskich, ci mogą zgłosić je prokuraturze, która bezzwłocznie zarządza sekcję zwłok. Jako krewni prosimy o przeprowadzenie dochodzenia prokuraturę ludową szczebla prowincji.

Co do punktu czwartego: artykuł 5 nakazuje bezzwłoczne powiadomienie rodziny osadzonego, który zmarł w zakładzie karnym. W naszym przypadku obowiązku tego nie dopełniono.

Co do punktu piątego: według artykułu 19 zwłoki zostają skremowane piętnaście dni po ustaleniu przyczyny zgonu. Bliscy, którzy chcą opóźnić kremację, muszą zwrócić się do komendantury więzienia. Ta decyduje na podstawie wagi okoliczności, ale może przetrzymać zwłoki co najwyżej dziesięć dni. Jako krewni stanowczo sprzeciwiamy się pospiesznej kremacji i prosimy o jej odłożenie”.

Bliscy Tenzina Delka Rinpoczego płaczą i błagają. Chcą znać prawdę o jego śmierci. Przypominają, że już pięć lat temu zabiegali o zezwolenie mu na podjęcie leczenia. Cytują: „komendantura więzienia powiadomiła nas, że zapewniła Tenzinowi Delkowi dostęp do leczenia. Wyjaśniono nam przy tym, że cierpi on na nadciśnienie, co w każdej chwili może stać się przyczyną śmiertelnej choroby. W związku z tym poproszono nas o skrócenie odwiedzin, nierozmawianie o rodzinnych stronach oraz doniesieniach zagranicznych mediów. (…) Sam Tenzin Delek powiedział, że czuje się dobrze i nic mu nie dolega. Informacje komendantury o jego poważnych przypadłościach napawają nas więc najwyższym niepokojem. Jakie pobudki stoją za ostrzeżeniami o śmiertelnej chorobie? A jeśli ktoś zamierza wyrządzić mu krzywdę i zawczasu przygotowuje pod to grunt?”.

Human Rights Watch i Reuters, a po nich także New York Times (w wersji angielskiej i chińskiej) dementują swoje doniesienia o złagodzeniu kary Rinpoczego do dwudziestu lat pozbawienia wolności.

 

17 lipca 2015

O ósmej rano esbecy z Lithangu w prefekturze Kardze wchodzą do hotelu w Chengdu i zabierają z pokoju młodszą siostrę oraz siostrzenicę Rinpoczego, oskarżając je o podburzanie do protestów na tle religijnym. Siostra nazywa się (pełne imię) Dolkar Lhamo i ma pięćdziesiąt dwa lata, a jej dwudziestopięcioletnia córka – Nima Lhamo.

Od czasu kremacji nie ma kontaktu z obecnymi na niej czterema Tybetańczykami. Pierwsze – straszne – wiadomości przekazują dopiero wieczorem. Odebrano im urnę z prochami.

Po kremacji władze przekazały prochy czterem czekającym na to Tybetańczykom. Wracali do domu w asyście policjantów, którzy kazali im przenocować w Czagzamie. Wieczorem w hotelu zjawili się aparatczycy szczebla prowincji Sichuan i okręgu Njagczu, którzy powiadomili funkcjonariuszy, że „przełożeni” kazali wsypać prochy do rzeki. Choć Tybetańczycy błagali na kolanach, wycelowano w nich broń i zabrano urnę. Trudno opisać ich rozpacz.

Lithang i Njagczu są całkowicie odcięte od świata. Rankiem pojawiły się jednak informacje, że doszło tam do protestów. Nie wiemy, jak je stłumiono. Do głównego klasztoru Rinpoczego w Horlungu ściągnięto niezliczonych żołdaków, którzy nie pozwalają mnichom opuszczać cel ani nawet palić lampek.

 

18 lipca 2015

W Horlungu wciąż stan wojenny. Nie bardzo wiadomo, co dzieje się gdzie indziej.

Nieprawdopodobna historia o odebraniu prochów niestety okazuje się prawdziwa. Nie wiadomo natomiast, czy aparatczycy rzeczywiście wrzucili je do rzeki. Na pewno wyrwali urnę płaczącym ludziom i wyszli bez słowa.

Nie wiadomo też, co dzieje się z siostrą i jej córką. Jakiś esbek dzwoni do syna i mówi, że zostaną zwolnione po pięciu dniach. Nie wiadomo, czy po prostu nie łże.

Będą cię próbowali zniszczyć nawet w grobie – pisał Francuz Claude Mouchard – aby nikt się nie dowiedział, że kiedykolwiek chodziłeś po tej ziemi. Najważniejszym zadaniem państwa terroru jest zacieranie śladów, zwłaszcza masakr i ofiar”. Słowa świadków uważał zaś za „nagrobki z powietrza, które wiszą wysoko w przestrzeni i ukazują się, ilekroć ktoś wspomni bezimienną śmierć”.

 

19 lipca 2015

Wczoraj nad sprawą Tulku Tenzina Delka pochyliła się Chińska Agencja Informacyjna.

A’an Zhaxi (mnich z Sichuanu poza granicami Tybetu nazywany również Tenzinem Delkiem) 12 lipca zmarł w więzieniu z powodu choroby.

A’an Zhaxi urodził się w 1950 roku w wiosce Degu, w okręgu Lithang prefektury Kardze. Wstąpił do klasztoru Chongxi. Został oskarżony o podżeganie do podłożenia bomb, które w latach 2000-2002 spowodowały obrażenia i śmierć wielu osób w Chengdu.

W styczniu 2003 roku pośredni sąd ludowy w Kardze skazał go na karę śmierci, której wykonanie zawieszono na dwa lata. W styczniu 2005 roku zamieniono ją na dożywotnie pozbawienie wolności.

Ustalono, że A’an Zhaxi dostał duszności podczas południowej drzemki 12 lipca. Pierwszej pomocy udzielili mu lekarze więzienni, a następnie pogotowie przewiozło go na oddział intensywnej opieki medycznej szpitala okręgowego w Dazhou, gdzie o godzinie 16:05 stwierdzono zgon.

Zgodnie z prawem 15 lipca komendantura więzienia powiadomiła krewnych o okolicznościach zgonu, a prokuratura okręgowa przekazała im wymagane wyniki dochodzenia.

A’an Zhaxi cierpiał na nadciśnienie i chorobę wieńcową. W więzieniu miał zapewnioną opiekę medyczną. Wielokrotnie przewożono go na badania i zabiegi do szpitali okręgowych i miejskich. Artykuł 254 kodeksu postępowania karnego nie pozwalał jednak na udzielenie mu zwolnienia warunkowego”.

Przywołany artykuł kpk wyklucza zwolnienie warunkowe, gdy osadzony może „zagrażać bezpieczeństwu publicznemu” albo ma skłonności autodestrukcyjne. Nie trudno zgadnąć, dlaczego nie pozwolili Rinpoczemu na leczenie.

Czytam ten komunikat i nie mogę się nadziwić, po co Tenzina Delka „przewieziono na oddział intensywnej opieki medycznej szpitala okręgowego”, skoro „zmarł w więzieniu z powodu choroby”.

Pytań mam zresztą mnóstwo.

Dlaczego nie pokazali bliskim wyniku oględzin zwłok? Dlaczego obiecywali, że to zrobią, i nagle zmienili zdanie?

Dlaczego mimo sprzeciwów krewnych tak spieszyli się z kremacją?

Dlaczego obstawali przy spaleniu zwłok w więzieniu?

Dlaczego nie przedstawili krewnym wymaganych dokumentów?

Dlaczego najpierw wydali bliskim prochy zmarłego, a potem odebrali je, wymachując bronią?

Dlaczego powiedzieli Tybetańczykom, że wyrzucą prochy do rzeki?

Dlaczego zatrzymano siostrę i siostrzenicę Rinpoczego?

Dopóki nam nie odpowiedzą, trzeba po prostu przyjąć, że zwodzą i kłamią.

 

20 lipca 2015

Rządowa agencja Xinhua podaje, że Tulku Tenzin Delek trafił do więzienia zdrowy, ale potem jego stan się pogorszył, bo często odmawiał leczenia. I w końcu umarł na serce.

Tabloid redakcji Dziennika Ludowego publikuje wstępniak „Amerykanie polują na kolejnego chińskiego więźnia”, ale szybko zmienia tytuł: „Więzień Tenzin Delek umiera na serce, tybetańscy separatyści podżegają”. Piszą o listach „więźniów politycznych” i wykorzystywaniu przez Zachód praw człowieka do atakowania Chin. Amerykanie mieli jednak dobrze wiedzieć, że Tenzin Delek był przestępcą, więc wspominali o nim bardzo rzadko.

Wciąż żadnych wiadomości o siostrze i siostrzenicy Rinpoczego (przypis: obie zostaną zwolnione dopiero po dwóch tygodniach).

 

21 lipca 2015

Mam dziś urodziny. Piszę posłowie do książki o „nagrobkach z powietrza” i czytam wiersze Osipa Mandelsztama, który też umarł w więzieniu.

Wieczorem zapalam świeczkę i modlę się za Tenzina Delka Rinpoczego. Om mani padme hum.

 

 

 

Pekin, 12-21 lipca

 

 

Za High Peaks Pure Earth