Oser: Święto cywilizacji i barbarzyństwa

W dniu, w którym Szkoci poszli głosować w niepodległościowym referendum, sąd w Urumczi zajął się więzionym od ośmiu miesięcy Ilhamem Tohti. Interesujący zbieg okoliczności.

Oser-SwietoCywilizacjiIBarbarzynstwa

Dwudniowa rozprawa Ilhama zaczęła się 17 września. Oskarżali go o „separatyzm” i „organizowanie grup”. Odpierał wszystkie zarzuty, mówiąc głośno na sali sądowej: „Jestem niewinny. Nigdy nie organizowałem żadnych przestępczych grup separatystycznych. Nigdy nie angażowałem się w żadne separatystyczne działania”. Mimo to kara była straszna. Dwa tygodnie później władze lokalne skazały go na dożywotnie więzienie. I przepadek całego mienia. Szok!

Szkocja i Anglia należą do Zjednoczonego Królestwa od trzystu siedmiu lat. Dawno temu Szkoci zadali Anglikom druzgocącą klęskę i w 1314 roku wybili się na niepodległość. Referendum odbywało się więc dokładnie siedem wieków później, co miało potężną, symboliczną wymowę kontynuacji dzieła „walecznego serca” narodowego bohatera Williama Wallace’a.

Kilka dni temu poproszono mnie o wywiad dla niemieckiej rozgłośni. „W szkockim referendum – powiedziałam – decyduje się przyszłość. Trudno spekulować o konsekwencjach dalekosiężnych, niemniej niezależnie od wyniku jedno jest pewne: Szkocja i Anglia nigdy nie będą takie same. Myślę, że wraz z nimi zmienia się także cały świat. Dla mnie nie jest to ani krok wstecz, jak chcą niektórzy, ani wyłącznie kwestia ekonomiczna, a przede wszystkim dowód, że Szkoci zawsze korzystali z prawdziwie »szerokiej« autonomii, przy której wersja chińska wygląda jak ponury żart. Ich głosowanie to samostanowienie na miarę dwudziestego pierwszego wieku, dowód przyrodzonego prawa do wolności i uniwersalnej wartości referendum. Przestarzała i reakcyjna jest natomiast idea utopijnej gigantomanii wielkopowierzchniowych zjednoczeń. Dla Tybetanki żyjącej tu i teraz przyglądanie się temu referendum nawet z tak daleka to wielkie, poruszające przeżycie, krzyczące o stanie naszych niezbywalnych praw i definicji tożsamości”.

Znamy już rezultat szkockiego głosowania: pięćdziesiąt pięć procent „przeciw”, czterdzieści pięć „za”. Analitycy uważają ten wynik za święto idei samostanowienia i sukces opcji niepodległościowej, która zdobyła tyle głosów mimo „desperacji” brytyjskiego rządu i istniejącej „quasi-autonomii”. Elliot Sperling, znany tybetolog i przyjaciel Ilhama, powiedział mi, że dla niego to sytuacja idealna: „samostanowienie zgodne z zasadami demokracji, w której o przyszłości decyduje nie jeden człowiek lub jakaś grupka, tylko każdy obywatel kraju”.

O znaczeniu szkockiego referendum niech świadczy wpis robiący zawrotną karierę w chińskim internecie: „Obyło się bez plucia jadem przez brytyjskie media, gróźb resortów siłowych, zapachu prochu, widoku czołgów, policji, wpływów zewnętrznych, chuligańskich rozrób i prowokacji, ofiar, aresztowań czy przemocy wobec kobiet. Nic z tych rzeczy. O fundamentalnej sprawie jedności kraju lub secesji zdecydowano w myśl zasady: jeden człowiek, jeden głos. Świat zatrząsł się w posadach. W tym referendum byli tylko wygrani”.

Pozwólcie, że i ja dorzucę swoje trzy grosze. To było referendum bez „specyfiki chińskiej”. I bez oskarżania o separatyzm ludzi takich jak Ilham Tohti i jego siedmioro studentów. Dziwny jest ten świat, w którym na naszych oczach jednego dnia triumfuje cywilizacja i barbarzyństwo.

 

wrzesień 2014

 

Za High Peaks Pure Earth