Oser: Światło wolności w ziemi nadziei

Kolejny Tybetańczyk dokonał samospalenia 16 marca. Nazywał się Dziampel Jesze, był Khampą, w wieku dwudziestu lat opuścił najbliższych oraz rodzinne Dału, i od tego czasu mieszkał w Indiach. Podpalił się w New Delhi na oczach setek tybetańskich uchodźców protestujących przed zbliżającą się wizytą Hu Jintao – stąd mnóstwo zdjęć, które zaraz obiegły świat. Pisano przy tym, że zmarły był „pochodnią praw człowieka”, że płomień jego ciała rozświetlił ciemności kryjące dziś ziemię.

Późną nocą dostałam maila. Choć nigdy go nie spotkałam, od razu poznałam nazwisko: w związku z falą marcowych protestów, w kwietniu 2008 roku ponad dwudziestu chińskich prawników podpisało internetową deklarację gotowości reprezentowania aresztowanych Tybetańczyków; większość spotkały za to poważne szykany z utratą prawa wykonywania zawodu włącznie – pisał właśnie jeden z nich.

Natychmiast pomyślałam o przekazaniu tego listu Radiu Wolna Azja – żeby dotarł do wielu Tybetańczyków. A także Hanów. Oto on.

„Nazywam się Tang Jingling, jestem chińskim obywatelem sieci i prawnikiem pozbawionym licencji za walkę o wolność i prawa obywatelskie. Wciąż pragnę je promować, i demokrację, w ruchu obywatelskiej odmowy współpracy. Od roku bardzo uważnie śledzę doniesienia z Tybetu – ze szczególnym uwzględnieniem już ponad trzydziestu czystych, bezinteresownych, nieustraszonych ofiar w walce o wolność i godność. Często rozmawiam o tym z przyjaciółmi. Moim zdaniem poświęcenie tego rodzaju nie ma precedensu (aczkolwiek moja znajomość historii pozostawia wiele do życzenia!). Wieczorem 24 marca znów o tym mówiliśmy, a potem długo nie mogłem zasnąć. Wstałem i po chwili pisałem wiersz dedykowany męczennikom i całemu narodowi tybetańskiemu.

W obliczu takiego męstwa czuję wstyd. Choć widzę, że moje nieskładne słowa nie ocierają się nawet o ten majestat, po prostu nie mogę dławić głosu serca. Mam wielką prośbę, jeśli to możliwe, o przetłumaczenie tego na tybetański – dla walczących o wolność Tybetańczyków i tych, którzy ich wspierają:

 

Trzydzieści spadających gwiazd

 czarne chmury spowijają płaskowyż tybetański
ziemia milczy, wszystko ucichło
patrz! kiedy życie płonie jak pochodnia
z nieba spadają gwiazdy
trzydzieści czystych prawych dusz
złożonych
na ołtarzu wolności

ogień piekielny obrócił ziemię w pustynię
dusze opadające w odrętwienie, czym was odkupić?
patrz! kiedy życie płonie jak pochodnia
z nieba spadają gwiazdy
trzydzieści czystych prawych dusz
złożonych
na ołtarzu wolności

czy w oczu studniach wyschniętych zostały jeszcze łzy?
gardło zmiażdżone dobywa ostatni znak
patrz! kiedy życie płonie jak pochodnia
z nieba spadają gwiazdy
trzydzieści czystych prawych dusz
złożonych
na ołtarzu wolności

spadające z nieba gwiazdy
przecinają martwą ciszę czarnej nocy
i światło wolności opromienia ziemię nadziei”.

 

 

Dziękuję Tangowi Jinglingowi za list i wiersz o tybetańskich samospaleniach. Wiemy aż za dobrze, że podobnych mu Hanów jest niewielu. Inny obywatel sieci opisuje to tak: „Większość po prostu się dziwi i mnóstwo osób, również te otwarte i myślące, poważnie powątpiewa w autentyczność całego procederu. Takiego zdania są na przykład moi koledzy z roku. Można to oczywiście tłumaczyć partyjną cenzurą i blokadą informacyjną, niemniej prawdziwe przyczyny tkwią moim zdaniem w szkolnym praniu mózgów. Lata edukacji zostawiają głęboki ślad i ludzie po prostu nie są w stanie uwierzyć, że Komunistyczna Partia Chin może być aż tak głupia”.

Rzeczywistość jest smutna. Lubię takie listy i wiersze za to, że pomagają wierzyć w lepszą przyszłość.

 

 

2 kwietnia 2012

 

 

Za High Peaks Pure Earth