W kilka dni po krwawym starciu w Ladakhu chińskie media poinformowały o istnieniu „ochotniczej milicji” zawodników mieszanych sztuk walki, którzy mają „strzec granicy Tybetu”.
Według różnych źródeł nocą 15 czerwca – w dniu 67. urodzin przewodniczącego Xi Jinpinga – chińscy żołnierze zaatakowali indyjski obóz w dolinie Galwan w odwecie za spalenie namiotów, które Chińczycy zaczęli stawiać na terytorium Indii. Napastnicy byli uzbrojeni w „nabijane gwoździami i owinięte drutem kolczastym” pałki (zgodnie z wcześniejszym porozumieniem do dwukilometrowego „spornego” pasa granicznego nie wnosi się broni palnej). Strona indyjska poinformowała, że straciła 20 żołnierzy, którzy zostali zabici, zmarli na skutek ran i wychłodzenia albo utopili się w rzece. Według nieoficjalnych doniesień w starciu zginęło też 43 Chińczyków (Pekin najpierw milczał, potem wspomniał o dwóch ofiarach).
Pięć dni później rządowa telewizja CCTV poinformowała, że 20 zawodników MMA z klubu w prowincji Sichuan powołało oddział „Tybetańskich Mastifów”, który ma stacjonować w Lhasie i „bronić Płaskowyżu”.Według dziennikarzy „eksperci pomagają w szkoleniu żołnierzy w walce wręcz”. Szef klubu „nie potwierdził ani nie zaprzeczył”, że jego zawodnicy uczestniczyli w krwawym starciu w Ladakhu. Dziennik Armii Ludowo-Wyzwoleńczej podaje, że do milicji należą także „specjaliści od komunikacji, wspinaczki i górnictwa”.
W tym samym czasie światowe media informowały o kolejnych napięciach na granicy z Bhutanem oraz o „przestawieniu słupów granicznych” i zajęciu przez chińskie wojsko wioski Rui w nepalskim dystrykcie Gorkha.