Thahar: Słowo do parlamentarzysty

Zangkar Dziamjang żyje, choć siedzi w więzieniu. Kilka dni temu, podczas dorocznego posiedzenia, pochylił się nad nim jeden z deputowanych naszego parlamentu. A dokładniej: uśmiercił, prosząc jeszcze o modlitwy i kondolencje. Nie mam pojęcia, co tam pijecie, ale przynosicie hańbę tej Izbie.

Zangkar Dziamjang jest wielkim pisarzem i poetą. Nie bał się mówić i pisać o znaczeniu języka tybetańskiego i konieczności chronienia go przed polityką Chińczyków. Publicznie, po tybetańsku i po chińsku – czyli ryzykując wszystko, a więc stawiając naszą sprawę wyżej od żony i dwójki dzieci.

Orędował za ojczystą spuścizną i tradycją, śmiertelnie zagrożoną przez chińskich okupantów. Otwarcie, doskonale wiedząc, co ryzykuje. Deputowany i mnich od siedmiu boleści najwyraźniej nie wie i nie chce wiedzieć, co dzieje się w Tybecie, niemniej prawdziwą hańbą dla tybetańskiego parlamentu i dla każdego Tybetańczyka jest to, że nikt się nie poderwał, nie przerwał i nie sprostował bredni o śmierci Dziamjanga. Wygląda to tak, jakby gremialnie nie mieli pojęcia, kim jest i za co dostał cztery lata. A ja wciąż chcę wierzyć, że to niemożliwe, choć nie potrafię też zliczyć policzków, jakie zdążyli nam wymierzyć bezmyślni parlamentarzyści.

Znam Dziamjanga, przez pewien czas pracowaliśmy razem w Dharamsali. Nie zasłużył na to, co robią mu rodacy, dla których gnije za kratami.

Ziomkowie w Tybecie ryzykują życie dla naszej sprawy, a nam, bezpiecznym za granicą, nie chce się nawet zapamiętać, jak się nazywają, skąd pochodzą i co robią. Jak temu durniowi, który uśmiercił Dziamjanga. Patrzą na to młodzi z Tybetu. Patrzą Chińczycy i śmieją się w kułak, widząc, ile wie i o co dba emigracyjny parlament. Dziamjang spędził w Indiach dziesięć lat. Pisał o niedostatkach polityki językowej diaspory, publikował własne teksty literackie i wydawał cudze.

Podejrzewam, że w Europie albo Stanach Zjednoczonych taki występ skończyłby się pożegnaniem ze stanowiskiem, a przynajmniej medialną nagonką. W Chinach delikwent straciłby głowę, a już na pewno wolność. Tu, w naszej diasporze, jako przyjaciel Dziamjanga, proszę tylko deputowanego Kagdraga o przeproszenie tych, których obraził – zwłaszcza najbliższych uwięzionego pisarza i wszystkich rodaków w Tybecie.

 

26 marca 2023