Policja zwolniła po tygodniu czterech zatrzymanych 10 kwietnia za protestowanie przeciwko „bezprawnemu” skonfiskowaniu pastwisk w Markhamie (chiń. Mangkang), w prefekturze Czamdo (chiń. Changdu) Tybetańskiego Regionu Autonomicznego.
Według tybetańskich źródeł „wszyscy zatrzymani byli bici i maltretowani”. Po proteście władze lokalne zgodziły się wypłacić odszkodowanie za pastwiska „potajemnie przekazane deweloperowi przez skorumpowanego aparatczyka”.
Proponowana rekompensata – po 3000 yuanów (1670 PLN) dla każdej z poszkodowanych dwudziestu pięciu rodzin – „jest żałosna, ale ludziom zamknięto usta, mówiąc, że kwotę ustalono na wyższym szczeblu. Znaczy to tyle, że ewentualny sprzeciw skończy się więzieniem”.
„Na zebranie nie wolno było wnosić telefonów – mówi źródło Radia Wolna Azja (RFA). – Władze ostrzegły, że to sprawa wewnętrzna i rozmawianie o niej z obcymi jest przestępstwem, ale ludzie uważają, że gdyby się to nie rozniosło, nie dostaliby nawet tyle”.