Budda leży owinięty jedwabną szarfą
W szufladzie lhaskiego mieszkania
Wyjmuję go nocą, żeby się pomodlić
O wybaczenie tchórzostwa
O uśmierzenie bólu
Patrzę ukradkiem na klasztorne wrota
Przez które przelewa się tłum pielgrzymów
Ja ślubowałem sprawie komunizmu
Te ręce nie poniosą starej lampki do świątyni
Noc w noc budzę się we śnie
Słyszę głosy zmarłych rodziców
Daję im jeść, bo głodują
Ścieram z twarzy krew rewolucji
Widzę też siebie
Jeszcze żywego, tlący się płomyk
Mknę na dzikim rumaku
Podnoszę miecz, przyciskam do piersi sztandar
Wbijam się w morze tysięcy Chińczyków
Wrzeszczę jak opętany
Możecie mnie zabić
Jestem panem mojego losu
A potem wstaje dzień
I zaprowadza swój porządek
Jadę na rowerze do pracy
Szef rzuca ni hao znad jaśminowej herbaty
Gorączkuje się, że właśnie kogoś zamknęli
Niepojęta głupota, powtarza
Praktycznie samobójstwo
Po nic, na nic
Potakuję, siadam za biurkiem
Strach podaje mi maskę
Zdejmę ją, gdy znów przyjdzie wieczór
Cering Dolkar urodziła się w Tybecie, kształciła w Indiach, mieszka w Stanach Zjednoczonych. Pisze też pod pseudonimem Drugmo.
Za Tibet Writes