Szesnastoletni Dordże Cering, który 29 lutego podpalił się w Dehradunie, jednej z tybetańskich enklaw w północnych Indiach, zmarł wieczorem 3 marca w szpitalu.
Przed śmiercią mówił, że od najmłodszych lat chciał „zrobić coś dla Tybetu” i uznał, że może się tylko podpalić, żeby zaszokowany świat udzielił wreszcie Tybetańczykom prawdziwego wsparcia.
„Oby Jego Świątobliwość Dalajlama żył długo, a Tybet odzyskał niepodległość”.