W porównaniu z rozwojem innych dziedzin studiów tybetańskich, zaskakująco mało uwagi poświęca się współczesnej historii tego kraju, a zwłaszcza kataklizmowi lat pięćdziesiątych i sześćdziesiątych, kiedy to Tybetańczycy, przede wszystkim plemiona ze wschodniego i północno-wschodniego Tybetu, chwycili za broń, powstając przeciwko chińskiej dominacji. Kilka publikacji dotyczących tybetańskiego ruchu oporu uznać trzeba za bardzo nieprecyzyjne, gdy przychodzi do liczb, nazw miejsc, nazwisk. Książki, takie jak Tibet in Revolt George’a Pattersona, From the Land of Lost Content Noela Barbera, The Cavaliers of Kham Michela Peissela i Secret War in Tibet Lowella Thomasa Jr., dobrze się czyta, z pewnością pomogły też sprawie Tybetu i zapewne, biorąc pod uwagę ówczesne realia oraz brak rzetelnych informacji, nie mogły być lepsze. Niemniej są one bardzo mgliste. Jednemu z autorów udało się nawet nie wspomnieć o autentycznych przywódcach czy uczestnikach powstania, gloryfikując jako bohaterów i wodzów ludzi, którzy z pewnością nimi nie byli.
Również tybetański rząd emigracyjny nie próbował prowadzić badań historycznych na temat partyzantki. Gabinet był zawsze wstrzemięźliwy wobec powstańców. Masowość i popularność ruchu oporu stanowiła jaskrawy dowód klęski rządowej polityki współpracy z chińskim okupantem. Dużą rolę odegrały tu także tradycyjne uprzedzenia oraz napięcia między Khampami a administracją w Lhasie. Na początku lat sześćdziesiątych rząd emigracyjny próbował zbierać świadectwa od jak największej liczby uchodźców – w tym również od osób zaangażowanych w walkę. Z reguły były one dość powierzchowne i ogólnikowe; opublikowano tylko kilka z nich. Choć wiele owych dokumentów później zagubiono, ostatnio podjęto pewne kroki, aby zebrać je w jednym miejscu.
Sam ruch oporu nie próbował systematycznie dokumentować swoich akcji; partyzanci byli też podejrzliwi wobec ludzi, którzy usiłowali to robić. Po nawiązaniu kontaktów z CIA zapanowała tak skrajna obsesja „tajności”, że przyniosła więcej szkód niż pożytku. Nie zrobiono właściwie nic, żeby powiedzieć światu o działalności partyzantki. Nie informowano o niej nawet społeczności tybetańskiej. Działania owe utrzymywano w tajemnicy również po to, by nie stawiać w kłopotliwej sytuacji rządów Indii i Nepalu – państw, na terenie których istniały tybetańskie bazy i agencje.
Po zlikwidowaniu ostatnich baz partyzanckich w Mustangu w 1974 roku organizacja „Cztery Rzeki, Sześć Pasm” próbowała w Indiach zbierać i rejestrować dokumentację poczynań każdego oddziału, czyli dmag-sgaru. Projekt ten napotykał na wiele trudności i nic nie wskazuje, by dokumenty te zostały opublikowane w najbliższej przyszłości. Po śmierci przywódcy ruchu oporu Gonpo Taszi Andrugcanga wydano w Indiach jego biografię, była ona jednak szkicowa i została źle przełożona na angielski1.
Lhamo Cering, przywódca z Mustangu i asystent Gjalo Thondupa (jednego ze starszych braci Dalajlamy, pełniącego przez kilka lat rolę kogoś w rodzaju głównodowodzącego całej partyzantki), również spisał swoje wspomnienia. Książki ta jeszcze się nie ukazała, może jednak rzucić światło na pewne aspekty działalności ruchu oporu, zwłaszcza w latach sześćdziesiątych i siedemdziesiątych, kiedy to autor pełnił w nim wysokie funkcje. Inną osobą, która była blisko związana z powstaniem tybetańskim w drugiej połowie lat pięćdziesiątych, jest kontrowersyjny Alo Czonze, jeden z przywódców podziemnej lhaskiej organizacji Mimang (Naród), odpowiedzialnej za większość antychińskich wystąpień w stolicy. Publikuje on, w odcinkach, na poły historyczne, na poły biograficzne wspomnienia o powstaniu i polityce emigracyjnej. Do tej pory wydano dwa tomy; pierwszy z nich zawiera ciekawe informacje o powstaniu w Lithangu i utworzeniu Mimangu w Lhasie2.
Choć wielu przywódców oraz bojowników zginęło, liczni żyją nadal i mieszkają w Nepalu, Indiach czy Szwajcarii. Dziś gotowi są już opowiadać o przeszłości. W zrealizowanym niedawno francuskim filmie dokumentalnym3 o tybetańskim ruchu oporu wystąpiło wielu Khampów, którzy mówili otwarcie o swoich działaniach, starych powiązaniach z CIA, a nawet z indyjskim wywiadem i armią.
Waszyngton wciąż uważa amerykańską pomoc dla tybetańskiego ruchu oporu za kwestię drażliwą – wszelkie dokumenty na ten temat pozostają utajnione. Kilka artykułów prasowych4 i książek o CIA5 – to wszystko, co wiemy na temat jednej z najdłuższych, udanych operacji amerykańskich służb specjalnych. Według Fletchera Prouty, pułkownika sił powietrznych USA, kierującego tajną misją prowadzoną przez generała Erskine’a z Biura Operacji Specjalnych, Tybet jest „pogrzebany w trzewiach CIA jako jeden z tych sukcesów, o których się nie mówi”6.
Ów brak informacji na temat powstania umożliwił tybetańskim przywódcom [emigracyjnym] napisanie własnej historii, bagatelizującej rolę zbrojnego oporu i upowszechniającej mit o pokojowym charakterze masowych protestów. Choć wiele osób wspierających Tybet chce podzielać taki pogląd, jest on całkowicie nieprawdziwy. Nie było żadnej pokojowej kampanii przeciwko Chińczykom. Nawet w tych kilku demonstracjach, do których doszło przed 10 marca 1959 roku, trudno doszukać się manifestacji powszechnego oddania idei niestosowania przemocy. Wprost przeciwnie – stanowiły one sygnał dla Chińczyków, że Tybetańczycy gotowi są chwycić za broń w obronie swego przywódcy i swojej religii.
Propagując pokojową wizję współczesnej historii Tybetu, nie przyznano w niej znaczącego miejsca ruchowi oporu. Doprowadziło to do pojawienia się dwóch zupełnie błędnych koncepcji, które omówimy poniżej. Według nich, po pierwsze, powstanie nie miało charakteru masowego i, po drugie, ruch oporu był wspierany czy wręcz formowany przez CIA.
Skala powstania
Z opowieści powstańców, którym udało się przeżyć, uchodźców i uciekinierów wynika jasno, że we wschodnim Tybecie prowadzono walki na ogromną skalę. Akcje zbrojne, zniszczenia i liczba ofiar przywodzą na myśl Afganistan po inwazji sowieckiej. Choć Chiny nie odczuły skutków tego powstania tak jak Rosjanie wojny afgańskiej – propaganda zadbała, by Chińczycy w ogóle się o nim nie dowiedzieli – pozostaje ono ciemną plamą na jasnym obrazie, pracowicie malowanym przez władze ChRL na użytek świata. Roderick MacFarquhar uważa, że powstanie było „najbardziej dramatycznym niepokojem wewnętrznym, jaki wstrząsnął [Chińską Republiką Ludową] przed rewolucją kulturalną”7.
Nawet jeśli odrzucimy relacje uchodźców, zmiany demograficzne we wschodnim oraz północno-wschodnim Tybecie, gdzie toczyły się najcięższe boje, stanowią wystarczający dowód na masowy charakter walk, ofiar i zniszczeń w tych regionach. Wymownym potwierdzeniem statystyk jest obraz, pojawiający się nieodmiennie w opowieściach większości uciekinierów – kobiet orzących pola (nie do pomyślenia w przeszłości) po stłumieniu powstania, gdyż w regionie nie było żadnych mężczyzn. Chiński spis ludności8 z 1982 roku wykazuje, jeszcze w piętnaście-dwadzieścia lat po zakończeniu walk, znaczną przewagę kobiet nad mężczyznami we wschodnim i północno-wschodnim Tybecie. Takich dysproporcji nie odnotowano w innych regionach Tybetu i Chin, choć i tam zginęło wiele osób. (Na przykład głód z lat 1960-63 był prawdopodobnie największą klęską tego rodzaju w dziejach ludzkości – tu jednak śmierć zabierała jednakowo i kobiety, i mężczyzn.) Nie zapominajmy przy tym, że większa część populacji tybetańskiej żyła właśnie we wschodniej części kraju.
Nikt, nawet tybetański rząd emigracyjny, nie podjął poważnej próby oszacowania liczby ofiar we wschodnim Tybecie i w innych regionach kraju, choćby w Lhasie. Liczbę Tybetańczyków zabitych w stolicy podczas powstania i zaraz po nim znamy wyłącznie z oficjalnych źródeł chińskich. Dokument, opublikowany przez Tybetański Okręg Wojskowy 1 października 1960 roku i oznaczony jako „tajny”, mówi: „Od zeszłego marca do dziś zlikwidowaliśmy [xiaomie] 87 tys. wrogów”9.
Pierwsze wystąpienia przeciwko Chińczykom
Dziennikarze i uczeni sympatyzujący z Chinami rozpowszechniali pogląd, że powstanie było spiskiem tybetańskiego kleru, arystokracji i Centralnej Agencji Wywiadowczej; ich zdaniem CIA zorganizowała nawet ucieczkę Dalajlamy10. Ślady takiego myślenia są żywe i dziś. Niemniej ruch oporu we wschodnim i północno-wschodnim Tybecie zaczął formować się przed jakimkolwiek zaangażowaniem Amerykanów. Istnieją dowody na to, że do sporadycznych ataków na chińskie oddziały dochodziło już w 1949 roku. Nie będziemy wspominać tu o wcześniejszych potyczkach Tybetańczyków z komunistami – zwłaszcza w latach 1934-35, podczas „długiego marszu”11 – gdyż nie mają one związku z późniejszą inwazją i okupacją Tybetu.
Rozmawiałem z wieloma mieszkańcami Gjalthangu w południowo-wschodnim Tybecie (obecnie część prowincji Yunnan), którzy twierdzili, że atakowali oddziały Armii Czerwonej, gdy po raz pierwszy wkroczyły one na ich terytorium w 1949 roku. Relacje te potwierdza Peter Goullart12, „biały” Rosjanin w służbie Guomindangu, który w latach czterdziestych pracował w Nakhi (Naxi), w Lijiangu, w Yunnanie. Goullart utrzymuje, że w 1949 roku, po upadku stolicy prowincji, Kunmingu, i ruszeniu Armii Czerwonej na zachód, Khampowie z graniczącego z Nakhi Gjalthangu wkroczyli do Lijiangu i z pomocą lokalnej ludności odparli pierwsze uderzenie komunistów. Później „czerwoni” zastosowali bardziej subtelną taktykę i, pozyskawszy część młodych Nakhijczyków, zdobyli Lijiang. Goullart wspomina również, że mieszkańcy Gjalthangu byli dzielniejsi i bardziej wojowniczy od rdzennych mieszkańców regionu.
Te zajścia wyjaśniają, dlaczego „reformy demokratyczne” zaprowadzono po raz pierwszy właśnie w Gjalthangu – i to już w 1953 roku. Gonpo Taszi Andrugcang wspomina o tych zajściach w swojej autobiografii: „Rok później [1953] w regionie Gjalthang Athena Kham Chińczycy podzielili ludność na pięć klas; rozpoczęto aresztowania i kampanię terroru. Osoby należące do trzech wyższych klas publicznie upokarzano albo stawiano przed plutonem egzekucyjnym”13.
Bardzo wcześnie wystąpiono przeciwko Armii Czerwonej w odległych od Gjalthangu Hormukhce i Nangrze w Amdo, w północno-wschodnim Tybecie. Tu z komunistami walczył od dawna gubernator Guomindangu (a właściwie niezależny muzułmański watażka) Ma Pufang, który dowodził swoją kawalerią Hui, sprzymierzając się z plemionami Amdo i Mongolii14. Jednak w 1949 roku, gdy zwycięstwo komunistów wydawało się tylko kwestią czasu, zapakował swoje żony i majątek do dwóch DC-10 i uciekł. Według naocznego świadka, Rinzina, który brał później udział w walkach, Armia Czerwona wkroczyła do Nangry i Hormukhi we wrześniu 1949 roku15.
W grudniu dwóch wodzów z Nangry, Pon Łangczen i Pon Czodzie, wydało wojnę Chińczykom. Doszło do wielu potyczek; w jednej z nich zginął syn Łangczena. Rinzin twierdzi, że pierwsza grupa Chińczyków składała się z sześciu tysięcy żołnierzy, których po wybuchu niepokojów wzmocniono dziesięcioma tysiącami z Rikongu. Kiedy w lutym 1950 roku do walk włączyli się mieszkańcy Hormukhi, było już za późno, gdyż Chińczycy dostali kolejne posiłki. Wszystkie główne oddziały z Amdo zostały rozbite. Podczas jednej z potyczek Pon Czodzie był bliski dostania się do niewoli – uratował się, udając zabitego. Niemal wszystkich wojowników zmuszono do opuszczenia domów i ucieczki w góry, skąd zaczęli prowadzić wojnę podjazdową z patrolami i atakować chińskie konwoje. Operacje tego rodzaju okazały się bardziej skuteczne od otwartych bitew, które wcześniej wydawano Chińczykom. Ludzie z Nangry twierdzą, że ich zajadły opór sprawił, iż po pewnym czasie „czerwoni” zaczęli nazywać ten region „małym Tajwanem”.
W 1952 roku lamowie z klasztoru Deczen wynegocjowali zawieszenie broni. Pona Łandczena zawieziono do Xiningu, a potem do Pekinu, gdzie jakoby spotkał się z Mao Zedongiem. W 1952-53 panował spokój, ale gdy ruszyła nowa fala oskarżeń, potępień, prześladowań, aresztowań i egzekucji, w całym regionie ponownie wybuchły walki. W tym czasie Chińczycy mieli już przytłaczającą przewagę liczebną i znacznie lepsze uzbrojenie – dla wszystkich było więc jasne, jak musi zakończyć się ten konflikt. Tysiące mieszkańców Amdo zabito w walce, stracono lub zesłano do obozów pracy; wielu odebrało sobie życie. Inni uciekli do Lhasy. Rinzin mówi, że „zostało tylko kilku ślepców, kalekich i głupców. No i garstka dzieci”16.
Taki opór przeciwko chińskim najeźdźcom nie był zjawiskiem typowym we wschodnim i północno-wschodnim Tybecie pod koniec lat czterdziestych i na początku pięćdziesiątych. Wojska rządu tybetańskiego nie otrzymały też wsparcia Khampów podczas październikowej ofensywy Chińczyków. Prestiż i władza lhaskiej administracji systematycznie spadały tu od 1917 roku, kiedy to – pod rządami Kalona Lamy Czampy Tendara, gubernatora Wschodniego Tybetu i głównodowodzącego – były zdecydowanie największe17. Przed chińską inwazją w 1950 roku rząd próbował zmobilizować mieszkańców regionów granicznych do walki z Czerwoną Armią, niemniej bez większych rezultatów. Takcer Rinpocze, jeden ze starszych braci Dalajlamy, opat Kumbumu w Amdo, powiedział mi, że na rok przed najazdem jego klasztor otrzymał list od szape (zhabs-pad, ministra) Lhalu, gubernatora Wschodniego Tybetu i dowódcy stacjonujących tu oddziałów, w którym proszono mnichów o stawienie czoła chińskim oddziałom. Jednak zabiegi Lhalu o lojalność mieszkańców Khamu i Amdo nie zdały się na wiele, poza wyjątkami takimi jak klasztor w Czamdo18.
Walki w Gjalthangu, Nangrze, Hormukhce oraz kilku innych regionach, choć odosobnione, pozwalały przewidzieć skalę i zaciekłość konfliktu, który miał objąć cały wschodni Tybet. Wkrótce posunięcia Chińczyków w Khamie doprowadziły do nowego wybuchu wrogości wobec okupantów. Napięcie osiągnęło zenit zimą 1955-56 roku, kiedy zaczęto zaprowadzać „reformy demokratyczne”. Chińczycy nazywają to powstanie „rebelią kangdingską”19 – od chińskiej nazwy miasta Darcedo, w którym mieściło się dowództwo armii chińskiej we wschodnim Tybecie. Walki rozprzestrzeniały się jak pożar i już wkrótce wodzowie różnych plemion zaczęli myśleć o wspólnej walce z Chińczykami. Juru Pon, najwyższy wódz koczowników z Lithangu, rozesłał posłańców do wszystkich zakątków wschodniego Tybetu, wzywając do zaatakowania chińskich oddziałów osiemnastego dnia pierwszego miesiąca kalendarza tybetańskiego w 1956 roku. Na apel ten odpowiedziały klasztory i plemiona Njarongu, Kardze, Batangu, Drango, Linksziby oraz wielu innych regionów. Juru Pon zginął później w ruinach zbombardowanego wielkiego klasztoru w Lithangu, zastrzeliwszy z pistoletu dwóch wysokich chińskich oficerów, którym miał się poddać20.
Dordże Judon, młodsza żona Gjari Nimy, wodza z Njarongu, mówi, że rodzina Gjaricang otrzymała list od wodza z Lithangu, który prosił ich o przystąpienie do walki osiemnastego dnia pierwszego miesiąca w 1956 roku, zaznaczając, że potwierdzi jeszcze tę datę po otrzymaniu wiadomości od innych przywódców ze wschodniego Tybetu21. Ponieważ władze chińskie wezwały Gjari Nimę na konferencję w Darcedo, Dordże Judon stanęła na czele własnego klanu i innych plemion Njarongu. Kiedy zaczęła zwoływać spotkania w różnych regionach Njarongu, Chińczycy zorientowali się w jej planach i kazali ją zabić dwóm kolaborantom, którym pomagało dwóch chińskich żołnierzy.
Zamach się nie powiódł – podobnie jak próby aresztowania wuja Dordże Judon i innych przywódców powstania w Njarongu. Dordże uznała, że musi zaatakować o cztery dni przed uzgodnioną datą. Uderzenie okazało się skuteczne – w pierwszym okresie udało się zniszczyć kilka małych chińskich garnizonów; pojmano i zlikwidowano wielu kolaborantów. Niedobitki chińskich oddziałów schroniły się w administracyjnej stolicy Njarongu, w Drugmo Dzongu, Zamku Smoczycy. Potężne ściany tej fortecy oparły się kolejnym atakom powstańców.
Chińczycy wysłali posiłki z Kardze, na które powstańcy urządzili zasadzkę. Początkowo siły Dordże Judon odnosiły zwycięstwa, ale miesiąc później chińskie oddziały z Drango i Dału zdołały przebić się do zamku. Dordże Judon pamięta, że na pierwszy apel Juru Pona odpowiedziało dwudziestu trzech wodzów z Khamu. Ów nieformalny sojusz nazwano Tensung Dhanglang Magar – „Ochotniczą Armią Obrońców Buddyzmu”.
Charakter powstania
Mimo ogromnych trudności w koordynowaniu militarnych akcji różnych grup ze wschodniego Tybetu, w 1956 roku powstańcom udało się wyprzeć Chińczyków z niemal całej prowincji. Po kilku miesiącach armia chińska wróciła znacznie wzmocniona, nie jest to jednak przedmiotem naszych rozważań. Warto może tylko zwrócić uwagę, że mimo odwiecznych animozji i konfliktów plemiennych, udało się zjednoczyć Khampów przeciwko Chińczykom. Grupy, których poczynania usiłowano koordynować, działały na górzystym pustkowiu o powierzchni kilkuset tysięcy kilometrów kwadratowych, bez podstawowych środków komunikacji, dróg i transportu. Można się tylko dziwić, że zdołano doprowadzić do powszechnego buntu w ustalonym terminie.
Nazwa, jaką Khampowie nadali swojemu ruchowi, odzwierciedla, ujmijmy to w ten sposób, ideologiczny charakter powstania oraz poparcia, które zyskało ono we wschodnim, a potem w środkowym Tybecie. Dała Norbu stwierdza w artykule poświęconym powstaniu, że jego celem była obrona tybetańskich wartości buddyjskich oraz politycznych i religijnych instytucji, zbudowanych na fundamencie owych zasad. „Dopóki Chińczycy nie wtrącali się do zastanego systemu społecznego oraz systemu wartości, uznawanego za święty przez członków owego społeczeństwa (tak wyglądała sytuacja w Tybecie Zewnętrznym), nie dochodziło do buntów, choć już sama obecność Chińczyków budziła ogromną niechęć i niepokój. W chwili, gdy komuniści spróbowali zmienić istniejący, święty system społeczny w Tybecie Wewnętrznym, który de jure uznawali za część Chin właściwych, wybuchło powstanie”22.
Tradycyjna ideologia, na której opierała się rewolta, dała jej poparcie na tyle silne, by przekroczyć granice wschodniego Tybetu i wzniecić niepokoje w Tybetańskim Regionie Autonomicznym, gdzie władze zostawiły w spokoju istniejący system społeczny, zabiegając wręcz o względy arystokracji i duchowieństwa. Powstanie uznano za sprawę narodową, gdyż szło w nim o uczucia niemal wszystkich Tybetańczyków23. Niemniej przywódcy i członkowie ruchu oporu – w większości mieszkańcy Khamu i Amdo – często nie byli w stanie wyzbyć się ciasnych, plemiennych uprzedzeń czy więzów lojalności, co sprawiło, że powstanie nie nabrało w pełni powszechnego, dynamicznego charakteru. Tradycyjne animozje między Lhasą i Khampami, choć przezwyciężano je wielokrotnie podczas powstania, nigdy nie zostały w pełni wyjaśnione. Inna nazwa ruchu oporu, „Cztery Rzeki, Sześć Pasm” – oznaczająca wschodni Tybet – podkreślała zawężony charakter i podział ruchu.
Brutalne represje po stłumieniu rewolty we wschodnim Tybecie oraz masowy napływ uchodźców do Lhasy sprawiły, iż głównym ośrodkiem oporu stał się Tybet centralny, gdzie pod dowództwem kupca z Lithangu Gonpo Taszi Andrugcanga zreorganizowano luźną konfederację grup partyzanckich i 16 czerwca 1958 roku, w położonym na południe od Lhasy dystrykcie Lhoka, formalnie powołano powstańczą armię. Potajemnie kupowano w Indiach broń. Dała Norbu zwraca uwagę, że większość z dwudziestu trzech khampowskich przywódców powstania była kupcami, którzy dorobili się po „wyzwoleniu”. Najważniejsze źródło ich fortun stanowiły srebrne monety, tak zwane dao-juany, którymi Chińczycy opłacali tybetańską klasę rządzącą i robotników, pracujących przy budowie dróg. Zamiast mnożyć majątki lub bezpiecznie uciec ze srebrem do Indii, Khampowie wydawali chińskie pieniądze na zakup broni oraz amunicji dla powstańców24.
Przywódcy ruchu oporu zostali też poinformowani przez sympatyzujących z nimi ministrów i urzędników administracji tybetańskiej o tajnych, rządowych magazynach broni. Zabrali z nich karabiny i amunicję25, które umożliwiły im odcięcie trzech strategicznych dróg, prowadzących z Lhasy na południe, tudzież niemal całkowite sparaliżowanie operacji armii chińskiej w tym rejonie.
Granice amerykańskiego zaangażowania
Tak więc wyglądało tło, z którego wyrastał tybetański ruch oporu. Dopiero po tych wydarzeniach i innych sukcesach powstańców, o których dowiedział się rząd amerykański26, Stany Zjednoczone wysłały pomoc partyzantom w Tybecie. Faktycznie zaczęła ona docierać do walczących w 1958 roku. Nie ulega wątpliwości, że w okresie największych sukcesów ruchu oporu we wschodnim Tybecie żadna grupa partyzancka nie otrzymywała broni i innej pomocy od Amerykanów.
Relacje o przygotowaniu przez CIA ucieczki Dalajlamy i eskortowaniu go do granicy27 są chyba wyłącznie produktem dziennikarskiej wyobraźni. Jedyni agenci CIA w Lhasie, którzy próbowali nawiązać jakieś kontakty z Dalajlamą i rządem Tybetu, to dwaj Lithangczycy, Atha i Lhoce, zrzuceni na spadochronach w pobliżu Samje przed wybuchem powstania w stolicy. Lhoce zmarł przed kilku laty, ale Atha żyje nadal i mieszka w New Delhi. Powiedział mi, że obaj zdołali spotkać się potajemnie z Phalą, marszałkiem dworu (mgron-gnyer chen-mo) Dalajlamy, który wraz z zhabs-pad Surkhangiem stał na czele „narodowej” frakcji w rządzie, sympatyzującej z ruchem oporu. Atha przekazał Phali wiadomość od rządu Stanów Zjednoczonych, który zwrócił się do rządu Tybetu o wystosowanie formalnej prośby o amerykańską pomoc wojskową. Phala odparł, że jest już na to za późno, gdyż nie można ufać całemu gabinetowi i Zgromadzeniu. Powierzenie im tak drażliwej i potencjalnie kompromitującej informacji nie wchodziło w grę. Rozmawiałem z Phalą na kilka lat przed jego śmiercią – potwierdzał, że doszło do takiego spotkania. Phala planował i organizował ucieczkę Dalajlamy, wykorzystując radioodbiornik Athy i Lhoce do informowania Amerykanów o planie ucieczki oraz rozwoju wypadków w trakcie jej trwania.
Pełny zasięg i implikacje tybetańskiego powstania nie były nigdy systematycznie badane. Obraz, jaki wyłania się z rozmów i wywiadów, które przeprowadziłem z ludźmi zaangażowanymi w operacje ruchu oporu, utwierdza mnie w przekonaniu, że nasza wiedza o tych wydarzeniach jest zaskakująco skąpa i fragmentaryczna. Pod powierzchnią obojętności czy braku zainteresowania płynie jednak rzeka historycznej wiedzy i pamięci – choć nikt z niej nie czerpie. Mam nadzieję, że postawa tybetańskich dostojników, buddystów, zachodnich sympatyków [sprawy Tybetu] oraz intelektualistów, których fakt istnienia ruchu oporu wprawia dziś w zakłopotanie – czy to dlatego, że kłóci się z ich ulubionym obrazem miłującego pokój Tybetu w roli Shangri-li, czy to dlatego, że partyzanci zgrzeszyli, przyjmując broń od CIA – zmieni się wreszcie, i ten rozdział naszej historii doczeka się badaczy z prawdziwego zdarzenia.
1994
Dziamjang Norbu, współzałożyciel Amnye Machen Institute i Tybetańskiego Kongresu Młodzieży (TYC), jest emigracyjnym historykiem, pisarzem i jednym z najbardziej znanych tybetańskich intelektualistów; odrzuca ideę „prawdziwej autonomii” i opowiada się za „rangzen”: pełną niepodległością Tybetu.
1 Gompo Tashi Andrugtsang: Four Rivers, Six Ranges: A True Account of Khampa Resistance to Chinese in Tibet, Dharamsala: Information Office of His Holiness the Dalai Lama, 1973.
2 Alo Czonze (Alo Chos-mdzed): Bod kyi gnas-lugs bden-’dzin sgo-phye ba’i lden-mig zhes bya-ba (Klucz, który otwiera drzwi do prawdy o sytuacji Tybetu).
3 Marie de Louville i Michel de Castelverd: Tibet. L’armée des ombres, w serii: Résistances, program Antenne 2, Paryż, 2 września 1991.
4 Jeff Long: Going After Wangdu: The Search for a Tibetan Guerilla Leads to Colorado’s Secret CIA Camp w: Rocky Mountains Magazine, lipiec/sierpień 1981.
5 Victor Marchetti i John D. Marks: The CIA and the Cult of Intelligence, Nowy Jork: Dell, 1983.
6 Fletcher L. Prouty: Colorado to Koko Nor: The Amazing True Story of the CIA’s Secret War Against Red China w: Denver Post, 6 lutego 1972.
7Roderic MacFarquhar: The Origins of the Cultural Revolution, Nowy Jork: Columbia University Press, 1983.
8 The Population Atlas of China, Oxford University Press, 1987.
9 Xizang xingshi wenwu jiaoyu di jiben jiaocai, Lhasa: Wydział Polityczny Tybetańskiego Okręgu Wojskowego, 1960.
10 Chris Mullin: The CIA: Tibetan Conspiracy w: Far Eastern Economic Review, 5 września 1975.
11 Edgar Snow: Red Star Over China, Nowy Jork, 1938; Dziamjang Norbu: Historia Atena i walki Khampów o wolność Tybetu [w:] Tybet: Świadkowie; Fakty mówią za siebie, Warszawa 1995.
12 Peter Goullart: Forgotten Kingdom, Londyn: Readers Union, 1957.
13 Andrugtsang, op. cit.
14 Leonard Clark: The Marching Wind, Londyn: Hutchinson, 1957.
15 Tibet Under Chinese Communist Rule, Dharamsala: Information Office of His Holiness the Dalai Lama, 1976.
16 Ibid.
17 Eric Teichman: Travels of a Consular Officer in Eastern Tibet, Cambridge, 1992.
18 Robert Ford: Wind between the Worlds, Nowy Jork: David McKay, 1957.
19 Anna Louise Strong: When the Serf Stood Up In Tibet, Pekin, 1960.
20 Alo Czonze, op. cit.
21 Holly Elwood: Dorgee Yudon: The Leader of the Rebels, nie publikowany wywiad, 21 maja 1989.
22 Dawa Norbu: The 1959 Tibetan Rebellion: An Interpretation w: China Quarterly, nr 77, marzec 1979, ss. 74-93.
23 Phuntsok Wangyal: The Revolt of 1959 w: Tibetan Review, lipiec-sierpień, 1974.
24 Dawa Norbu, op. cit.
25 Andrugtsang, op. cit.
26 Departament Stanu USA, Office of Intelligence Research, Division of Research of Far East, Intelligence Report no. 7341: Unrest in Tibet, 1 listopada 1956.
27 Mullin, op. cit.