Dwudziestoletni Łangczen, zatrzymany za publiczne wołanie o uwolnienie Panczenlamy, 8 maja został skazany na karę czterech i pół roku więzienia przez sąd ludowy w Serszulu (chiń. Shiqu), w prefekturze Kardze (chiń. Ganzi) prowincji Sichuan. Jego ciotka Acza Dolkar spędzi w więzieniu rok i trzy miesiące za rozpowszechnienie informacji o symbolicznym proteście.
Sąd uznał publiczną modlitwę Łangczena za „ostentacyjne łamanie prawa”. Lobsanga i Jontena, którzy mu towarzyszyli, „ale nie wznosili żadnych okrzyków”, ukarano grzywnami w wysokości 15 tysięcy yuanów (8,4 tys. PLN) oraz skierowano na sześciomiesięczny kurs „reedukacji politycznej”.
Według lokalnych źródeł Acza Dolkar została wezwana na przesłuchanie razem z innymi krewnymi 3 maja. Policja powiedziała im, że na rozprawę może wejść tylko pięć osób. W sądzie Łangczen „szedł niepewnie, jakby go pobili, ale nikomu nie pozwolili do niego podejść”.
Rodzinie „nie zezwolono na wynajęcie adwokata i nie wiadomo, gdzie wywieziono skazanych. Teraz panuje tu bardzo napięta atmosfera i wszędzie roi się od policji”.