W rozmowach o książce ze zdjęciami ojca prędzej czy później pojawia się pytanie, która sama sobie często zadaję: gdyby wciąż żył, co myślałby o mojej pracy i walce o przestrzeganie prawa człowieka w Tybecie? I jaki właściwie był jego stosunek do rewolucji kulturalnej?
Nie przypominam sobie, żeby ojciec opowiadał mi o rewolucji kulturalnej, ale mam poczucie, że wspominał ją źle. Na czele lokalnego Komitetu Rewolucyjnego stanął Zeng Yongya, sprzyjający „rebeliantom” komendant regionu wojskowego, co w jednej chwili rozstrzygnęło frakcyjny konflikt i doprowadziło do odsunięcia kilkudziesięciu stronników „sojuszu”, w tym ojca. Na początku lat siedemdziesiątych przeniesiono go na zadupie, do wojskowego garnizonu w Kardze, w prowincji Sichuan. Musiał bardzo tęsknić za Lhasą, skoro dwadzieścia lat później wrócił tam z żoną i dziećmi. A po roku nagle zachorował i umarł. Pochowano go na podmiejskim cmentarzu, gdzie spoczywa wielu ziomków, z którymi zaciągał się do armii, oraz ofiary frakcyjnej jatki z czasów rewolucji kulturalnej.
Ojciec uwielbiał robić zdjęcia. Zawsze myślałam, że gdyby nie został żołnierzem, byłby fotografem. Los sprawił, że to hobby połączyło nas znowu. Jego zdjęcia jakby czekały na mnie na dnie kufra, zmuszając do zmierzenia się ze współczesną historią Tybetu i pisania o niej.
Myślę, że ojciec kląłby na to, co dzieje się dziś z Tybetem, ale czy podzielałby moje poglądy i pochwalał pisanie? Nie jestem pewna. Pamiętam, że lubił radzić, żebym szła „dwiema ścieżkami”, to znaczy dokonywała własnych wyborów, ale i trzymała się „głównego nurtu”. Krótka mówiąc – była sobą, nie wychylając się zbytnio. Spytałam go raz, czy to nie prosta recepta na złamanie nogi. Nie odpowiedział. Napisałam kiedyś wiersz „Zdrada”, który przerabiałam tak często, że sama się w nim w końcu pogubiłam. Wydaje mi się, że ostatnia wersja wyglądała tak:
Chyba go zdradziłam
Oddalając się coraz bardziej od tego
Czego dla mnie chciał
Tak? Siak? Inaczej?
Raczej się nad tym nie zastanawiam
I zazwyczaj kieruję się sercem
Czasem zdaje mi się
Że mógłby się cieszyć
Że piszę książkę za książką
Że zdobyłam pozycję
O której sam zawsze marzył
Że wydałam nawet album z jego zdjęciami
Sądzę, że mógłby być ze mnie dumny
Ale czy na pewno?
A jeśli jest dokładnie odwrotnie?
Niepewna swego
Zaczęłam pisać historię rodziny
I ślęczę już nad nią od dziesięciu lat
Ciągle daleka od zakończenia
Moim zdaniem powinna zaczynać się tak:
„Drogi ojcze
Bardzo nie chcę
Żebyś był żołnierzem
Armii Ludowo-Wyzwoleńczej”
Czindrol Magmi, oczywiście neologizm, Armia Ludowo-Wyzwoleńcza. Zdradziłam czy nie, na pewno bardzo go kocham.
Życie jest złożone i nie da się go zamknąć w kliku słowach. Najlepiej zrobił to chyba Derek Walcott, „zatruty” krwią „pijanego brytyjskiego żołdaka” i miłością do języka angielskiego. „Zdradzić jedno i drugie czy oddać, co dostałem? I jak żyć, jeśli odwrócę się od Afryki?”
8 maja 2018