Gonpo Kji: W imieniu brata

Przedstawię się: jestem siostrą Dordże Tasziego, właściciela Hotelu Jak. W 2008 roku aresztowano moich dwóch braci. Starszy, Dordże Ceten spędził za kratami sześć lat; Dordże Taszi został skazany za rzekome wyłudzenie kredytu w wysokości półtora miliona yuanów na dożywocie. Nie tylko zwróciliśmy te pieniądze, ale spłaciliśmy 500 tysięcy odsetek. W sumie oddaliśmy dwa miliony. Poza skazaniem brata napiętnowano nas publicznie jako „oszustów”. Pasang i inni z Sądu Ludowego Tybetańskiego Regionu Autonomicznego oskarżali nas z nieistniejącego paragrafu. Pytam, czy każdy legalnie zaciągający kredyt jednocześnie go wyłudza? Czy istnieje coś takiego jak „oszustwo spłacenia kredytu”? Jeśli partia przyjęła taki przepis, będę go przestrzegała. Pytałam o to w Sądzie Ludowym. Prosiłam też, żeby dali mi na piśmie, że każdy, kto zaciągnął i spłacił kredyt, jest oszustem.

Odebrano mi prawo do mówienia, że mój krewny jest niewinny, choć gwarantują mi je obowiązujące w Chinach przepisy. Uczyniły to władze Tybetańskiego Regionu Autonomicznego. Jeśli nie wolno mi mówić, że moi bliscy są niewinni i że wszyscy kredytobiorcy to oszuści, chcę dostać to na piśmie. W dniu otrzymania takiego dokumentu przestanę przychodzić do sądu. Przysięgam! Powtarzam im, że mam nadzieję, iż zaczną stosować wobec nas obowiązujące w Chinach prawo.

Powiedzieli mi, że mamy przyjąć wyrok, nawet jeśli się z nim nie zgadzamy. Odpowiadam, że nie przyjmuję tego do wiadomości, bo to nie jest sprawiedliwość. Wielokrotnie dyskutowałam z kobietą, z którą łączono mnie, gdy dzwoniłam do Sądu Ludowego. Powtarzała w kółko, że mam przyjąć wyrok, nawet jeśli uważam, że jest nie do przyjęcia. I uciszała mnie, kiedy próbowałam protestować.

Raz wezwano nas do sądu. Był tam oficer policji z lokalnego komisariatu i kilku urzędników. Rozmawialiśmy w biurze z trzema przedstawicielami Sądu Ludowego i dwoma funkcjonariuszami służby bezpieczeństwa. Usłyszeliśmy, że inny wyrok nie zapadnie. Mamy stosować się do tego, który wydano, nawet jeśli jest niesprawiedliwy. Poprosiłam, żeby dali mi to na piśmie, ale odmówili, mówiąc, że mogę się odwoływać, gdzie chcę.

Kobieta stwierdziła, że wielokrotnie składaliśmy odwołania w Pekinie. Ta od telefonu też zawsze to powtarzała. Powiedziałam, że jeździliśmy do Pekinu prosić o ponowny proces, ponieważ nasz bliski jest niewinny i został niesłusznie skazany przez władze Tybetańskiego Regionu Autonomicznego. Czy potrzebujemy ich zgody na składanie apelacji? Odpowiedziała, że dostali dokumenty dotyczące naszego odwołania. Zapytałam, czy to aby nie mówi czegoś o ich wyroku. Gdyby był sprawiedliwy, nie musiałabym się nigdzie skarżyć ani wystawać przed bramą sądu. Przysięgam na swoje życie, że mój brat nie zrobił nic złego. Pasang i tamtych dwóch, którzy wydali wyrok skazujący, także powinni położyć na szali własne życie. Ja ręczę za niewinność brata swoim. Brat jest uczciwym człowiekiem i był lojalny wobec partii komunistycznej. To właśnie im wtedy powiedziałam.

Odparli, że nowego wyroku nie będzie. I zapytali, co zamierzam z tym zrobić.

Nie mogę nic zrobić. Dopóki nie zapadnie nowy wyrok i mój brat nie odzyska wolności, będę przychodziła pod budynek Sądu Ludowego. Przestanę w dniu ponownego rozpatrzenia sprawy. Funkcjonariusze Biura Bezpieczeństwa Publicznego i policjant z komisariatu dali do zrozumienia, że mogę zostać za to aresztowana. Odparłam, że jeśli chcą, mogą mnie zamknąć.

 

 

Oświadczenie Gonpo Kji, starszej siostry Dordże Tasziego – swego czasu najbogatszego Tybetańczyka i pupila chińskich władz, dogorywającego w więzieniu Drapczi – nagrane i opublikowane latem 2022 roku.

 

Za International Campaign for Tibet