Władze chińskie zamykają Dżokhang

Nazajutrz po pożarze w Dżokhangu władze najpierw otworzyły dla zwiedzających fragment świątyni, ale zaraz ogłosiły jej zamkniecie na trzy dni.

Po wybuchu pożaru 17 lutego, drugiego dnia Losaru, Nowego Roku tybetańskiego kalendarza królewskiego (który tym razem zbiegł się z chińskim), rządowe media publikowały lakoniczne, jednozdaniowe komunikaty. Mimo zdawkowości, przeczyły one sobie, podając nie tylko inną godziną, ale i miejsce wybuchu pożaru – to w świątyni Dżokhang, to znów za nią. Niemal natychmiast zaczęto też usuwać internetowe wpisy Tybetańczyków, którzy kwestionowali wiarygodność oficjalnych doniesień i publikowanych zdjęć.

Dżokhang jest najstarszym i najbardziej czczonym sanktuarium Tybetu. Według ekspertów współczesną strukturę zbudowano wokół świątyni, wzniesionej, jak podają stare kroniki, w 639 roku przez króla Songcena Gampo, twórcę tybetańskiego imperium i pierwszego protektora buddyzmu. Pomysłodawczynią miała być jego żona, nepalska księżniczka Bhrikuti, która przywiozła do Tybetu posąg Buddy, znajdujący się obecnie w lhaskim Ramocze.

We wschodniej kaplicy Dżokhangu stoi dziś Dżoło Rinpocze, posąg przedstawiający dwunastoletniego Buddę, przywieziony do Lhasy przez drugą żonę króla, chińską księżniczkę Wencheng. Po pożarze rządowe media pokazały go na tle kotary, która nigdy za nim nie wisiała – bez okalających rzeźb i zdobionych klejnotami kolumn. Lokalne źródła alarmowały, że otwarto tylko część świątyni, zamykając dostęp na piętro i tyły oraz „zakazując używania w pobliżu telefonów komórkowych”.

Choć agencja Xinhua podała, że „6510 zabytków kultury przetrwało nietkniętych”, według opublikowanej w internecie relacji z rozmowy z „naocznym świadkiem”, mnisi – którym zabroniono opuszczać świątynię – mieli całą noc „czyścić posąg”, wymieniać spalone brokaty i „stopioną” koronę. Z rządowych komunikatów wynika, że ogień („na powierzchni 50 metrów kwadratowych”) gaszono niemal godzinę, a „strażacy i żołnierze ratowali zabytki”. Eksperci wskazują, że dla starych fresków – które przetrwały splądrowanie i zbezczeszczenie Dżokhangu w czasie rewolucji kulturalnej – woda i środki chemiczne mogą być tak groźne jak ogień. Na zdjęciach z pożaru wyraźnie widać też płonący drewniany dach: bezcenny zabytek i materialne świadectwo kolejnych etapów rozbudowy świątyni.

Pojawiły się również komentarze „polityczne”, wytykające władzom bezużyteczność niezliczonych kamer i policyjnych patroli (często „uzbrojonych” w gaśnice w związku z falą samospaleń). Świątynia ma być zamknięta przez trzy dni.