Nepal i Chiny nie podpisały umowy ekstradycyjnej podczas wizyty przewodniczącego Xi Jinpinga – pierwszej tej rangi od 1996 roku – w Katmandu (12–13 października).
Choć lokalne media sugerowały, że sprawa może być przesądzona, umowy – zdaniem komentatorów wymierzonej przede wszystkim w dwudziestotysięczną społeczność tybetańską – nie zawarto, podpisując traktat o wzajemnej pomocy prawnej, który ma być do niej „wstępem”.
Według rządowej chińskiej telewizji Xi Jinping powiedział premierowi Sharmie Oli, że „każda próba podzielenia Chin zakończy się miażdżeniem ciał i gruchotaniem kości”, a rząd Nepalu po raz kolejny obiecał, że nie dopuści do prowadzenia na swoim terytorium żadnej działalności „antychińskiej”.
Mimo że społeczność tybetańska i organizacje praw człowieka nie planowały żadnych protestów (przywódcy diaspory apelowali wręcz o zachowanie spokoju i nieprowokowanie władz), nepalska policja, podobnie jak indyjska, „prewencyjnie” zatrzymała kilkadziesiąt osób – w tym także zupełnie przypadkowe, które mogły znaleźć się na listach „podejrzanych” z powodu zbieżności nazwisk.
Policja obstawiła i zamknęła tybetańskie osady i klasztory. Wśród zatrzymanych – na cały tydzień – znalazło się troje tybetańskich pielgrzymów i dwaj sklepikarze, sprzedający koszulki z flagami niepodległego Tybetu.