Analizując tybetańskie protesty z dwa tysiące ósmego roku, Wang Lixiong zaczął mówić o „demokratycznym charakterze biurokracji” i uznał go za podstawę procesu „mechanizacji władzy”. Skoro wehikułem rządów autokratycznych może być jedynie struktura biurokratów, będzie ona sabotować i blokować – opóźniając, zaniechując, wypaczając – wszystko, co nie leży w jej interesie. W ten sposób skutecznie uniemożliwia wierchuszce uprawianie jakiejkolwiek realnej polityki i osiąganie wyznaczonych celów. Wang Lixiong nazywa ów oddolny opór materii właśnie „demokratyczną” naturą biurokracji.
Istniała ona, i była tak powszechna jak dziś, również przed wiekami. Nie jest zapisana w systemie ani procedurach, wyraża się w niepisanych prawach, pochodzących z milczącego przyzwolenia oraz ewolucji i naturalnej selekcji. Kiedy pojawia się różnica zdań w jakiejś istotnej kwestii, biurokraci bezzwłocznie łączą się we frakcje. Są biegli w spiskach, transakcjach wiązanych oraz wykorzystywaniu istniejącego systemu powiązań do uprawiania konspiracji i zapewniania sobie wzajemnej ochrony. Jeśli autokratyczna władza chce faktycznie działać, musi uszanować ową demokrację i darzyć biurokratom, a przynajmniej nie próbować im szkodzić, o ile mają być oni praktycznym i skutecznym narzędziem, a nie przeciwnikiem, który udając monolit, sypie w tryby piasek.
Nawet potężny Mao Zedong nie był w stanie opublikować artykułu w Pekinie, kiedy chciał powołać ruch, który dobierze się do biurokracji. W końcu ogłosił rewolucję kulturalną, zwracając się bezpośrednio do mas pracujących i mobilizując je do buntu – zniszczenia rządzącej kasty urzędniczej od dołu. Ale i to nie zdało się na nic: miejsce starych, usuniętych biurokratów zajęli nowi, którzy natychmiast przeobrazili się w identyczną grupę interesu z właściwą jej demokracją. Żonę Mao zamknęli, zanim ostygł, i przegonione przezeń „psy łańcuchowe kapitalizmu” błyskawicznie wróciły obrastać tłuszczem na starych śmieciach.
Deng Xiaoping, który wiele przeszedł w czasie rewolucji kulturalnej, postanowił zamontować przywództwu bezpiecznik, który nazywa się, nomen omen, „demokracją wewnątrzpartyjną”. Współczesne konflikty w łonie KPCh są ledwie cieniem dawnych, a władzę przekazuje się zgodnie z procedurami. Przywódca nie może już zostać dyktatorem, wyrastającym ponad biurokrację. Co więcej, swego mogą być pewni tylko ci, którzy usilnie zabiegają o względy aparatu. Nie muszę chyba dodawać, że „demokracja” tego rodzaju nie ma nic wspólnego ze swoim odpowiednikiem narodowym albo ludowym.
Pojąwszy „demokrację biurokracji”, natychmiast zrozumiemy, dlaczego nie zmienia się polityka Chin wobec Tybetu. „Problemem” tym zajmuje się ponad dziesięć departamentów szczebla prowincji i centralnego, plus zatrzęsienie struktur odpowiadających za zwalczanie „separatyzmu”. Ci, którzy mają pojęcie o Chinach, wiedzą doskonale, że rząd w Pekinie często bywa bezradny, gdy politykę centrum sabotuje jedna komórka w siedzibie władz prowincji albo ministerstwa krajowego. To teraz wyobraźcie sobie, co musi się dziać, kiedy szeregi zwiera ich tuzin.
Po tybetańskim „incydencie” w dwa tysiące ósmym na najwyższych szczeblach partyjnej hierarchii nie działo się nic. Większość spraw pozostawiono „antyseparatystom”, co przesądziło o rozstrzygnięciu. Departamenty te kontrolują mnóstwo aspektów władzy, od oficjalnych druków i pieczątek po siły zbrojne i ich armaty. Zawierając strategiczne sojusze, zmonopolizowały cały przewód decyzyjny od głowy po rękę. Mogą spokojnie działać tudzież współpracować i pod nieobecność wszystkich ważnych przywódców.
Wang Lixiong jest zdania, że i zabiegi społeczności międzynarodowej, mające skłonić chińskich liderów do spotkania z Dalajlamą, i nadzieje Jego Świątobliwości na ominięcie pośredników i nawiązanie rozmów bezpośrednio z Pekinem, i listy słane w górę przez przedstawicieli tybetańskiej elity – wszystko to przeocza element kluczowy, rozstrzygający. Rozwiązanie problemu Tybetu wykracza poza możliwości decyzyjne przywódców Chińskiej Republiki Ludowej. Liczenie w tym względzie na wolę sekretarza partii komunistycznej jest czystą, nierealistyczną fantazją.
28 kwietnia 2012
Za High Peaks Pure Earth (Ilustracja – Bracia Gao: „Kaźń Chrystusa” Braci Gao)