Pierwotnie Łonto było klasztorem bonu, dziś nie wiadomo jednak, kto go założył. Później – czego ślady wciąż są widoczne – należało do szkoły njingma.
Wedle ustnych przekazów chylącą się ku upadkowi świątynię uratował Sakja Triczen Taszi Rinczen, strzelając do niej z łuku. Od tego czasu nazywano ją Lhanjing, „starą” albo „przeszytą strzałą”.
Według tybetańskich źródeł władze chińskie aresztowały Tenzina, przełożonego klasztoru Łonto, i Tamdina, sołtysa jednej z wysiedlanych osad, „pod zarzutem organizowania protestów” przeciwko budowie zapory Kamtok (chiń. Gangtuo) na rzece Driczu w Dege, w prowincji Kardze (chiń. Ganzi) prowincji Sichuan. Obu mężczyzn – „skatowanych podczas przesłuchań” – 3 marca przewieziono do aresztu śledczego.
Władze chińskie zwolniły „kilkudziesięciu” z około tysiąca zatrzymanych po pacyfikacji trwających od 14 lutego protestów przeciwko budowie zapory Kamtok (chiń. Gangtuo) na rzece Driczu w Dege, w prefekturze Kardze (chiń. Ganzi) prowincji Sichuan.
Przed Losarem, przypadającym tym razem 10 lutego Nowym Rokiem kalendarza tybetańskiego, władze chińskie ogłosiły kampanię „potępiania” Dalajlamy w klasztorach Sichuanu.
Zainteresowanie społeczności międzynarodowej było dla nas źródłem otuchy i pomocą w wysiłkach na rzecz zachowania tybetańskiej tożsamości oraz utrzymania przy życiu naszej sprawy. Dziękuję wszystkim przyjaciołom i sojusznikom, którzy z własnej inicjatywy poświęcają czas i środki, czynnie wspierając słuszną sprawę narodu tybetańskiego. Często powtarzam, że nie uważamy was za stronników Tybetu, tylko sprawiedliwości.
Tybetańczycy, którym chińskie rządy miały przynieść „panowanie nad własnym losem”, pozostają w ChRL obywatelami drugiej kategorii, nie mając wpływu na kluczowe decyzje i piastując głównie dekoracyjne stanowiska.
Tenzin Khenrap, mnich z Njagczu (chiń. Yajiang) w prefekturze Kardze (chiń. Ganzi) prowincji Sichuan, został zatrzymany w lipcu 2023 roku za zdjęcie Dalajlamy w telefonie komórkowym.
Zaczęło się od wywiadu. Zadzwonił zagraniczny dziennikarz i chciał wiedzieć, co sądzę o tym, że Lhasę wybrano „miastem najszczęśliwszych mieszkańców”. Ponieważ rzecz działa się u progu Nowego Roku, uznałam tę kwintesencję ironii za nieoczekiwany prezent i usiłowałam wyobrazić sobie, jak zareagowaliby na ów dar tybetańscy mieszkańcy stolicy. W końcu wybuchnęłam tylko śmiechem i spytałam, jak tu mówić o „szczęściu”, gdy człowiek dzień i noc żyje na muszce karabinu i nawet wchodząc do świątyni jest na celowniku snajpera?
Gonpo Kji – wielokrotnie zatrzymywana i bita siostra biznesmena i społecznika skazanego (zdaniem chińskich ekspertów i instytucji społeczności międzynarodowej, bezpodstawnie) na karę dożywotniego pozbawienia wolności – 20 lutego podjęła kolejny protest przed Sądem Ludowym w Lhasie.