Niezależne źródła informują o co najmniej dwóch masowych protestach przeciwko – rzekomo zniesionym po zakończeniu partyjnego zjazdu – ponaddwumiesięcznym restrykcjom polityki „zero COVID” w Lhasie. To pierwsze uliczne demonstracje w stolicy Tybetu od krwawo stłumionych wystąpień w 2008 roku.
W sieci pojawiły się zdjęcia i krótkie filmy z demonstracji, do których doszło 26 października w dwóch dzielnicach. W ciągu dnia tłum spokojnie stoi, nocą samochody blokują ulice, ludzie biegają i wznoszą okrzyki – słychać język chiński i tybetański.
Według lokalnych źródeł Radia Wolna Azja (RFA) demonstranci ostrzegali urzędników, że jeśli nie zniosą restrykcji – co zdążyły ogłosić rządowe media po zakończeniu zjazdu Komunistycznej Partii Chin w Pekinie – w Tybecie „zapłonie ogień”, co może być aluzją do fali samospaleń przeciwko chińskim rządom.
Władze chińskie zarządziły lockdown w Lhasie w pierwszych dniach sierpnia – Tybetańczycy niemal od początku skarżyli się na nieudolność urzędników, ewidentnie fałszywe wyniki testów, izolowanie zdrowych i zarażonymi, brak żywności itd. Policja odpowiedziała masowymi zatrzymaniami – choć władze lokalne formalnie przeprosiły za „niedogodności”.