Tybetańskie źródła informują o przedterminowym zwolnieniu „okaleczonej” więźniarki politycznej w Juszu (chiń. Yushu), w prowincji Qinghai.
Archiwa tagu: Samospalenia
Samobójstwo ojca samospaleńca z Lhasy
Czogjan – ojciec Cełanga Norbu, który 25 lutego dokonał samospalenia przed pałacem Potala w Lhasie – odebrał sobie życie.
Czagmo Kji: Testament
Wszystkie narody są równe.
Samospalenie w Ngabie
Osiemdziesięciojednoletni Taphun (Taszi Phuncog) dokonał samospalenia 27 marca w Ngabie (chiń. Aba), w prowincji Sichuan.
Samospalenie w Dziekundo
Cering Samdup 30 marca podpalił się przed komisariatem przy klasztorze buddyjskim w Dziekundo (chiń. Jiegu), w prefekturze Juszu (chiń. Yushu) prowincji Qinghai.
Cełang Norbu: Z powrotem w domu
Jest miejsce, które nazywa się ojczyzna
Jest szczęście, które nazywa się dom
Jest więź, która nazywa się rodzina
Jest stan, który nazywa się współczucie
Wang Dan: Śpiewający feniks
Skrywane napięcie, cierpienie i opór tego społeczeństwa przerastają wszystko, co można wyobrazić sobie z zewnątrz.
Zidentyfikowanie samospaleńca z Lhasy
Mężczyzna, który 25 lutego podpalił się przed Potalą w proteście przeciwko chińskim rządom, został zidentyfikowany jako dwudziestopięcioletni Cełang Norbu. Według tybetańskich źródeł nie żyje.
Próba samospalenia przed Potalą
Policjanci obezwładnili Tybetańczyka, który rankiem 25 lutego próbował dokonać samospalenia przed Potalą, zimowym pałacem dalajlamów w Lhasie.
Thich Nhat Hanh: W poszukiwaniu wroga człowieka. Do Czcigodnego Martina Luthera Kinga
Zachodniemu, chrześcijańskiemu sumieniu trudno było zrozumieć samospalenia wietnamskich mnichów buddyjskich w 1963 roku. Media mówiły wtedy o samobójstwie, lecz w istocie akt ten nim nie jest. Nie jest nawet protestem. Zgodnie z listami, które mnisi zostawiali przed podpaleniem się, ich zamiarem było jedynie przebudzenie, poruszenie serc ciemiężców i zwrócenie uwagi świata na cierpienia Wietnamczyków. Wydanie siebie na pastwę ognia ma dowodzić, że mówi się rzecz wagi najwyższej. Nic nie boli bardziej niż poparzenie. Wypowiedzenie czegoś w takich katuszach świadczy o największej odwadze, determinacji i szczerości. Podczas ceremonii wyświęcenia w tradycji mahajany nowicjusz musi wypalić na swoim ciele jedno lub więcej znamion, ślubując przestrzegać dwustu pięćdziesięciu zasad bhikszu, prowadzić życie mnicha, osiągnąć przebudzenie i poświęcić się wyzwoleniu wszystkich istot. Można, rzecz jasna, oświadczyć to siedząc w wygodnym fotelu, lecz kiedy wypowiada się owe słowa klęcząc przed Sanghą i doświadczając takiego bólu, wyrażają one powagę serca oraz umysłu i ważą o wiele więcej.