Odkąd je zobaczyłem, czuję szczególny związek z ostatnim zdjęciem, jakie zrobiono Gendunowi Czophelowi. Często na nie patrzę. Kiedy jest mi bardzo smutno, nawet kilka razy dziennie. Zawsze, jakby wywoływało halucynacje, po chwili zdaje mi się, że na nim jestem, przycupnięty obok łóżka. I słyszę, co mówi Gendun Czophel. Nieodmiennie przechodzą mnie wtedy zimne dreszcze i zaczynam się dusić.
Drugie zdjęcie zrobiłem sobie w szkole pedagogicznej, do której dostałem się po ukończeniu gimnazjum. Fotografie wciąż były czymś niezwykłym i służyły na przykład do upamiętnienia serdecznej przyjaźni.