Zaczęło się od wywiadu. Zadzwonił zagraniczny dziennikarz i chciał wiedzieć, co sądzę o tym, że Lhasę wybrano „miastem najszczęśliwszych mieszkańców”. Ponieważ rzecz działa się u progu Nowego Roku, uznałam tę kwintesencję ironii za nieoczekiwany prezent i usiłowałam wyobrazić sobie, jak zareagowaliby na ów dar tybetańscy mieszkańcy stolicy. W końcu wybuchnęłam tylko śmiechem i spytałam, jak tu mówić o „szczęściu”, gdy człowiek dzień i noc żyje na muszce karabinu i nawet wchodząc do świątyni jest na celowniku snajpera?
Władze chińskie zaprosiły do „Xizangu” przedstawicieli „jedenastu państw rozwijających się” z Rady Praw Człowieka Organizacji Narodów Zjednoczonych w Genewie.
Zmontowane nagranie, na którym Dalajlama pokazuje język chłopcu, stało się wiadomością dnia na całym świecie i uruchomiło kampanię oszczerstw w mediach społecznościowych, tyle że obrzydliwe komentarze nijak się miały do tradycyjnego gestu czułości.
Tybetańskie Centrum Praw Człowieka i Demokracji (TCHRD) z Dharamsali informuje o zatrzymaniu tybetańskiego nauczyciela, który podczas porannego apelu, 11 kwietnia, zachęcał do oglądania propagandowego filmu, szkalującego Dalajlamę droczącego się z dzieckiem podczas publicznej audiencji.
Kiedy podczas obchodów „święta wyzwolenia niewolników” puścili w tybetańskiej telewizji starą propagandówkę po tytułem „Niewolnik”, miałam wrażenie, że zostałam przeniesiona w czasie i „czerwony demon” znów próbuje wyprać mi mózg. Trudno nazwać inaczej zbiorowego ojca tej gadzinówki, który mieniąc się bezwstydnie wyzwolicielem i dobroczyńcą zdążył w kilkadziesiąt lat połknąć cały Tybet. Paląca nienawiść kazała mi poderwać się i wyjść; jako pisarka powinnam pewnie wykorzystać tę sposobność do zadumy nad zakłamywaniem historii przez oprawców, niemniej wszystko, co przeszłam, zredukowało do minimum moją odporność na jawne łgarstwo.
Światowe media publikują relacje kilkunastu dziennikarzy, zaproszonych przez władze w Pekinie na doroczną, nadzorowaną wycieczkę do Tybetańskiego Regionu Autonomicznego (TRA), na co dzień szczelnie zamkniętego przed zagranicznymi korespondentami.
Komitet Centralnych zapowiedział, że z okazji stulecia Komunistycznej Partii Chin (KPCh) po raz pierwszy odznaczy „szeregowych członków”, których nazwiska „mogą nic nie mówić” ogółowi.