Raz: Nangczen Taszi ma jakieś czterdzieści siedem lat i jest dobrym biznesmenem z Juszu. Naprawdę zależy mu na naszej kulturze, religii i języku. Ponad dziesięć lat budował w Dziekundo grupę dyskusyjną z prawdziwego zdarzenia, do której wciągnął i duchownych, i świeckich. Pomagał wielu uczniom z ubogich rodzin.
Archiwum kategorii: Z perspektywy Tybetańczyków
Karmapa Ogjen Trinle Dordże: Melodyjny hołd Twemu osiemdziesięcioleciu
Pierwsi królowie Tybetu – tradycyjne podanie buddyjskie
Krainą Śniegu władało kolejno siedmiu Tri z Nieba, dwóch Tengów z Góry, sześciu Leg z Pomiędzy, ośmiu De z Ziemi oraz trzech Cen z Dołu. Poczynając od króla Niatri Cenpo do Lhatotori Nienszala – emanacji Najwyższego Samantabhadry, który jako pierwszy przyniósł Tybetowi słowa Buddy – było ich przeto trzydziestu siedmiu.
Oser: Mongołowie i Hanowie to jedna rodzina
Czarny samochód bez tablic obudził moją czujność. Mongolia Wewnętrzna ma swój „problem etniczny”, jednak jako obcy i zwykli turyści nie powinniśmy zasługiwać na policyjny ogon (choć taki byłby dziecinną igraszką w porównaniu z tym, co zwykle fundują nam w Tybecie).
O pochodzeniu Tybetańczyków – tradycyjne podanie buddyjskie
Na początku była mroczna pustka, z której wiatr wyczarował ocean, a następnie wielką górę. Tak narodził się wszechświat. Po uformowaniu się mórz, lądów i gór, w Cethangu, położonym na południe od miejsca, gdzie dziś jest Lhasa, pojawił się pierwszy człowiek.
Rongło Gendun Lhundrub: Szczególne uczucie
Ngałang Sangdrol: Cena oporu
Urodziłam się w Lhasie, w Tybecie w 1977 roku. Moja rodzina była biedna, lecz łączyła nas silna więź. Uwielbiałam bawić się i być z moimi dwiema starszymi siostrami oraz czterema braćmi. Przy kolacji ojciec opowiadał nam mnóstwo historii o Tybecie i Tybetańczykach. Chiny okupowały nasz kraj od 1949 roku, a moja rodzina naprawdę cierpiała pod ich rządami.
Oser: Szczęściarze
„Kapitalne”, „olśniewające”, „niedogmatyczne”, „sekularyzacyjne”: ślubny album tybetańskiej pary przetoczył się właśnie przez chiński internet, strącając lawinę przymiotników. Z takim łoskotem, że nad sprawą pochyliła się nawet reżimowa agencja Xinhua, która w oświadczającym się na klęczkach panu młodym i jego płaczącej ze szczęścia wybrance dostrzegła symbol nowego Tybetu i pokoleniowej cezury lat osiemdziesiątych. Słowem „Zeitgeist”.
Sangje Co: List pożegnalny
Niech żyje Jego Świątobliwość Dalajlama!
Gurgon Kjab: Dawni kronikarze o współczesnym Tybecie
Gendun Czophel zauważył kiedyś, że tybetańskie obyczaje i praktyki częściej niż my opisywali cudzoziemcy. „Cenią tam – cytuje w »Białych annałach« kronikarza dynastii Tang – wojowników. Synowie szanują ojców, a matki synów. Mężowie nie rozstają się z nożami, łukami i strzałami swymi. Wiodą młodzi, starsi podążają za nimi. W większym poważaniu młodych raczej mają. Mąż, co umiera ze starości, nie budzi uznania, poległych zaś w bitwie czczą jako bohaterów. Jeśli z rodu padło w boju wielu, pancerz ich u wrót zawieszają z dumą”. Czyta się to dzisiaj z pewną konsternacją.