
Zalała nas właśnie fala radosnych postów, powielanych przez Tybetańczyków na Weibo. „Cały świat mówi o korekcie polityki Chin w Tybecie: po pierwsze, we wszystkich klasztorach można swobodnie oddawać cześć portretom Dalajlamy; po drugie, zakazuje się zmuszania kogokolwiek do lżenia Jego Świątobliwości; po trzecie, w razie poważniejszego incydentu w świątyni, sprawą zajmą się najpierw przełożeni i starszyzna, bez natychmiastowego wzywania paramilitarnej policji i stosowania jej metod”.
Indyjskie media ujawniły tajną rządową instrukcję, która zakazuje ministrom i wyższym urzędnikom państwowym spotkań z Dalajlamą oraz udziału w wydarzeniach związanych z Tybetańczykami. Zakaz ma obowiązywać dwa miesiące.
Chińskie media informują, że „urząd bezpieczeństwa publicznego Tybetańskiego Regionu Autonomicznego (TRA) poinstruował społeczeństwo, w jaki sposób informować o działaniach przestępczych gangów związanych z separatystycznymi siłami Dalajlamy”.
Władze tybetańskich prefektur prowincji Sichuan na początku stycznia wydały rozporządzenie, nakazując „bezzwłoczny powrót” do kraju setkom Tybetańczyków, przebywających w Indiach i Nepalu.
Czokji, mnich uwięziony w 2015 roku za świętowanie osiemdziesiątych urodzin Dalajlamy w Sertharze (chiń. Seda), w prefekturze Kardze (chiń. Ganzi) prowincji Sichuan, stracił w więzieniu zdrowie.
We wrześniu 2002 roku przybył do Pekinu oficjalny wysłannik Dalajlamy, rozpoczynając, jak miało się okazać, najpoważniejszą rundę rozmów chińsko-tybetańskich od początku lat osiemdziesiątych. Osiemnaście dni później delegacja tybetańska wróciła do swego sztabu w Dharamsali, w Indiach z pozytywną oceną postawy gospodarzy. Od tego czasu przedstawiciele Dalajlamy złożyli dwie kolejne wizyty w Chinach. W oficjalnym oświadczeniu po trzeciej z nich we wrześniu 2004 roku specjalny wysłannik Lodi Gjari nazwał owe spotkania „najobszerniejszą i najpoważniejszą wymianą poglądów” między dwiema stronami. Choć tybetańscy przywódcy starają się przedstawiać kontakty jako poważne rozmowy, Pekin do tej pory nie przyznał nawet, że w ogóle prowadzi jakieś dyskusje z przedstawicielami Dalajlamy. Co więcej, on sam pozostaje w Chinach persona non grata, a posiadanie jego zdjęcia uznawane jest za przestępstwo polityczne na całym Płaskowyżu Tybetańskim. Sprzeczności te wywołały pytania o intencje i pobudki Chin w toczącym się dialogu. Jakie znaczenie i implikacje polityczne mają ostatnie rozmowy chińsko-tybetańskie? Jak i dlaczego przełamano nagle głęboki impas z lat dziewięćdziesiątych? Do jakiego stopnia nowa inicjatywa przybliża perspektywę wynegocjowania rozwiązania zadawnionego sporu?
Chińskie media informują, że w ciągu ostatnich dziesięciu lat „państwowa administracja spraw religijnych mianowała ponad sześćdziesięciu żywych buddów”.