Według tybetańskich źródeł 8 sierpnia zmarł czterdziestoletni Khenrab Tharczin – były więzień polityczny, któremu zdrowie odebrały bicie i tortury.
Według tybetańskich źródeł 20 lipca odebrała sobie życie mniszka z Instytutu Studiów Buddyjskich Larung Gar w Sertharze (chiń. Seda), w prefekturze Kardze (chiń. Ganzi) prowincji Sichuan.
Według tybetańskich źródeł 1 sierpnia władze zakazały obchodzenia dorocznego święta w okręgu Kardze (chiń. Ganzi), w prowincji Sichuan, gdy mieszkańcy odmówili wywieszenia chińskich flag.
Po roku poszukiwań krewnym udało się ustalić, że mnich, który we wrześniu zeszłego roku wołał na „ulicy bohaterów” w Ngabie (chiń. Aba), w prowincji Sichuan, o powrót Dalajlamy i wolność Tybetu, został skazany na trzy lata więzienia.
Władze chińskie „odcięły od świata” Instytut Studiów Buddyjskich Larung Gar w Sertharze (chiń. Seda), w prefekturze Kardze (chiń. Ganzi) prowincji Sichuan, w którym od 20 lipca grupy robocze wyburzają kwatery duchownych.
Narodziny i śmierć definiują życie swoją nieuchronnością i ostatecznością. Dzień w dzień umierają tysiące osób, rozsianych po tej planecie niczym mrówki. Dotyczy to również mikroskopijnej grupki moich znajomych, którzy gasną jak świece i znikają bez względu na wiek.
Krewni mnicha, który w zeszłym roku samotnie protestował w Ngabie (chiń. Aba), w prowincji Sichuan, 1 sierpnia dowiedzieli się, że został on skazany na trzy lata pozbawienia wolności. Nie powiadomiono ich o procesie, uniemożliwiając wynajęcie adwokata.
Znajomy spotkał się niedawno z ziomkiem ze wschodu, niezmordowanie walczącym o ochronę środowiska naturalnego na swoim terenie. Rozmowa o edukacji ekologicznej zrobiła na nim takie wrażenie, że poprosił mnie o opublikowanie opowieści kolegi.