„Chiny wprzęgają buddyjską sektę w globalną kampanię oczerniania Dalajlamy”, krzyczał tytuł opublikowanego 21 grudnia 2015 roku artykułu trzech doświadczonych dziennikarzy Reutersa. Dziennikarskie śledztwo ujawniło, że sekta organizująca protesty przeciwko Jego Świątobliwości, „jest wspierana przez Komunistyczną Partię Chin i wykorzystywana przez Pekin do podkopywania autorytetu Dalajlamy”. Grupa ta nazywa się Dordże Szugden. Kłopoty z (w skrócie) Szugdenem zaczęły się już w siedemnastym, osiemnastym wieku, ale publicznie mówi się o nich dopiero od lat dziewięćdziesiątych poprzedniego stulecia.
Według tybetańskich źródeł pod koniec marca do lhaskiego szpitala przewieziono Jesze Czodron, która odbywa karę piętnastu lat pozbawienia wolności za „szpiegostwo” i „zdradę tajemnicy państwowej”.
Według tybetańskich źródeł 11 marca odebrał sobie życie Taszi Dejang, przetrzymywany w areszcie Cangszul, w Markhamie (chiń. Mangkang), w prefekturze Czamdo (chiń. Changdu) Tybetańskiego Regionu Autonomicznego.
Według tybetańskich źródeł 30 marca policja otworzyła ogień do Tybetańczyków, próbujących odzyskać skradzione jaki w Horszulu, w okręgu Serthar (chiń. Seda) prefektury Kardze (chiń. Ganzi), w prowincji Sichuan. Kilka osób odniosło rany, co najmniej dwie – ciężkie.
Według tybetańskich źródeł 8 marca zwolniono warunkowo, na dwa lata przed terminem, Khedrupa Gjaco – mnicha z klasztoru Cang w Gepasumdo (chiń. Tongde), w prefekturze Colho (chiń. Hainan) prowincji Qinghai.
Eksportowy kanał rządowej CCTV pokazał w najlepszym czasie antenowym sześcioczęściowy dokument „Trzeci biegun”, który natychmiast podbił serca chińskich widzów. Rzeczony biegun leży między Północnym a Południowym i nazywa się Płaskowyż Tybetański. Przetarłam ze zdumienia oczy i zabrałam się do ponownej lektury wydanych w 2010 roku „Poszukiwań Shangri-Li” chińskiego tybetologa Shen Weironga, który pastwi się nad Zachodem za mitotwórczy orientalizm.
Centralna Komisja Wyborcza z Dharamsali – krytykowana od miesięcy między innymi za zmienianie reguł w trakcie kampanii (co wykluczyło z udziału w drugiej turze jedynego kandydata, który otwarcie krytykował pojednawczą politykę „drogi środka”, opowiadając się nie za autonomią, a walką o niepodległość Tybetu) – po tygodniu liczenia podała nieoficjalne wyniki głosowania na sikjonga, „politycznego przywódcę” tybetańskiej administracji w Indiach.
Hou, sekretarz partii okręgu C., zaniemógł nagle po powrocie z ceremonii wręczenia nagród „Najlepszym w służbie cywilnej”, którą zorganizowano w stolicy prowincji. Jego dolegliwość była bardzo tajemnicza – cierpiał na zaparcie. Małżonka, Bian Chunhua, próbowała ratować go na wszelkie sposoby, ale nie zdało się to na nic. Przez cały tydzień żołądek sekretarza przyjmował pożywienie, lecz nie opuszczały go żadne treści. Ósmego dnia Hou miał trudności z przełknięciem kropelki wody. Z jego okrągłej, nalanej twarzy nie schodził grymas udręczenia, zaś potężny brzuch wzdął się do gigantycznych rozmiarów. Przerażona Bian Chunhua zebrała dzieci i kazała kierowcy wieźć męża do szpitala. W samochodzie odebrali telefon od zaniepokojonego przewodniczącego Mie, który właśnie dowiedział się o chorobie sekretarza.