Kwestia odrodzenia Jego Świątobliwości Dalajlamy ma konsekwencje dla spokoju i stabilności nie tylko w Tybecie, ale i wszystkich krajach, w których praktykuje się buddyzm tybetański, między innymi w sąsiednich Indiach, Chinach, Nepalu, Bhutanie, a także w Mongolii i gdzie indziej. Miliony osób na całym świecie darzą go wiarą, oddaniem i miłością, pokładają w nim zaufanie i nadzieję. Idzie więc o to, by rozpoznanie jego inkarnacji nie służyło politycznym interesom tej czy innej strony, państwa, organizacji albo osoby, tylko – zgodnie z prawdziwą Dharmą – buddyzmowi jako takiemu oraz wszystkim istotom.
Najlepiej rozmawiać o medytacji z kimś, kto ma w tej dziedzinie jakieś doświadczenie. Ze mną tak nie jest. Dziennikarze często pytają mnie, co robię zaraz po przebudzeniu, zakładając, jak sądzę, że medytuję, ponieważ tak zwykł odpowiadać im Jego Świątobliwość Dalajlama.
Analizując tybetańskie protesty z dwa tysiące ósmego roku, Wang Lixiong zaczął mówić o „demokratycznym charakterze biurokracji” i uznał go za podstawę procesu „mechanizacji władzy”. Skoro wehikułem rządów autokratycznych może być jedynie struktura biurokratów, będzie ona sabotować i blokować – opóźniając, zaniechując, wypaczając – wszystko, co nie leży w jej interesie. W ten sposób skutecznie uniemożliwia wierchuszce uprawianie jakiejkolwiek realnej polityki i osiąganie wyznaczonych celów. Wang Lixiong nazywa ów oddolny opór materii właśnie „demokratyczną” naturą biurokracji.
Kiedy jeden z trzech tajniaków, którzy zatrzymali samochód z Ilhamem Tohti, jego żoną i dziećmi, wycedził „zabijemy ci całą rodzinę”, czterdziestoczteroletni ujgurski profesor ekonomii sporządził testament. „Nawet jeśli zostanę zamordowany przez policję polityczną – napisał – pamiętajcie, że nie zrobili tego Chińczycy i nie podsycajcie nienawiści między naszymi narodami”. Wkrótce potem został aresztowany.
Nie wystarczy myśleć o likwidacji broni masowego rażenia. Musimy tworzyć warunki, które umożliwią osiągnięcie celu. Najbardziej oczywiste wydaje się korzystanie z istniejących już inicjatyw. Mam tu na myśli wieloletnie zabiegi na rzecz nierozprzestrzeniania – a nawet likwidacji – pewnych rodzajów broni. W latach 70. i 80. Wschód i Zachód zawarły wiele traktatów, ograniczających zbrojenia konwencjonalne i jądrowe. Funkcjonuje traktat o nierozprzestrzenianiu broni jądrowej, do którego przystąpiło wiele państw. I choć broni tej jest coraz więcej, idea zakazu żyje. Podjęto też obiecujące kroki na rzecz likwidacji min lądowych. Większość rządów podpisała stosowny dokument. I choć prawdą jest, że żadna z tych inicjatyw nie zakończyła się pełnym sukcesem, sam fakt ich istnienia świadczy o tym, że coraz bardziej sprzeciwiamy się takim metodom siania zniszczenia. Inicjatywy pokojowe odzwierciedlają fundamentalne pragnienie ludzkości – życia w pokoju – i stanowią dobry punkt wyjścia do dalszych działań.