Ręka oparta o suche drzewo
wydaje się zmieniać w gałąź.
Tybetańczycy wciąż nie mogą się doliczyć ponad dziesięciu osób zatrzymanych po protestach przeciwko budowie zapory oraz planowi zatopienia dwóch osad i sześciu klasztorów w Dege, w prefekturze Kardze (chiń. Ganzi) prowincji Sichuan.
W krainie wysokich ośnieżonych gór
Straciłam ukochanego Dhondupa
Ilekroć go wspominam
Brakuje wolności religii
Om mani peme hung hri
– Akhu, dlaczego chińscy policjanci zawsze chodzą trójkami?
Dhonjo – nauczyciel ze szkoły podstawowej w Merumie, w okręgu Ngaba (chiń. Aba) prowincji Sichuan – „w pierwszych dniach kwietnia został wyrzucony z pracy i jest szykanowany za uczenie dzieci ojczystego języka”.
Czas ucieka. Liście topoli za domem spadają jeden po drugim. Z daleka niesie się pianie koguta. Myślę o wielu rzeczach. O tobie, który – znacznie młodszy niż ja dzisiaj – znałeś na pamięć smak samotności. I – zupełnie sam – umiałeś pewnie iść przez życie. Do teraz. Zastanawiam się, dlaczego stawiwszy czoło tylu przeciwnościom, musiałeś odejść tak szybko, chociaż wystarczyło zrobić sobie przerwę. Noszę w sercu kilka odpowiedzi, ale czuję, że nic nie tłumaczą.
Policja zwolniła po tygodniu czterech zatrzymanych 10 kwietnia za protestowanie przeciwko „bezprawnemu” skonfiskowaniu pastwisk w Markhamie (chiń. Mangkang), w prefekturze Czamdo (chiń. Changdu) Tybetańskiego Regionu Autonomicznego.
Krok do boku, podskok, obrót,
Szmer, mrok, błysk,
„Dawaj”, „hop” i „hi hi”,
Czerwony neon, żółty nie on.
Policja zatrzymała czterech Tybetańczyków, protestujących przeciwko „bezprawnemu” skonfiskowaniu pastwisk w Markhamie (chiń. Mangkang), w prefekturze Czamdo (chiń. Changdu) Tybetańskiego Regionu Autonomicznego.