Przed kilkoma tygodniami chińskie media trąbiły o południowym Tybecie, zachłystując się nowym tunelem: „Tak oto kończy się historia pokoleń mieszkańców Metogu, odciętych od świata ścianą ośnieżonych gór”. Każde dziecko wiedziało, że Metog jest jedynym okręgiem w kraju, do którego nie prowadzi szosa, ale też żaden przytomny człowiek nie uważał go za pustynię. Więcej – zawsze […]
Gjalcen Norbu, którego Pekin mianował Panczenlamą po uprowadzeniu chłopca wskazanego zgodnie z tybetańską tradycją przez Dalajlamę w 1995 roku, po raz pierwszy wyświęcił mnichów w klasztorze Taszilhunpo, w Szigace (chiń. Xigaze, Rigaze).
Pamiętam, jak pewnego wieczora w październiku 1989 roku dyrektor naszej szkoły wpadł na boisko, wykrzykując coś o „Noblu”. Zamarliśmy osłupiali, ponieważ nic nam to nie mówiło.
Pekin zorganizował seminarium tybetologiczne (14–16 sierpnia), w którym wzięło udział „ponad trzystu uczonych z całego świata”. Według raportu opublikowanego przez Departament Pracy Frontu Jedności (organu partii zajmującego się między innymi „grupami etnicznymi”) akademicy wezwali do posługiwania się chińskim terminem „Xizang”, a nie różnojęzycznymi odpowiednikami słowa „Tybet”, które „wprowadzają w błąd społeczność międzynarodową, sugerując większy obszar”.
Władze chińskie – bez uprzedzenia – zmieniły nagle zasady, odbierając możliwość wyboru i zmuszając tybetańskich absolwentów szkół średnich do składania egzaminu końcowego, „wielkiego testu” gaokao, po mandaryńsku.
W słynących ze swoich osiągnięć szkołach średnich Ngaby wprowadza się właśnie siłą »model edukacji nr 2« [z chińskim jako językiem wykładowym]. W tle toczy się dyskusja uczonych, nauczycieli i rodziców, którzy przywołują wszystkie argumenty: do podstawowych zasad kształcenia dzieci po ustawowe ramy jedności etnicznej.
Edukacja przez ukazywanie naruszeń praw człowieka w innych krajach