Archiwum kategorii: Z perspektywy Tybetańczyków

Oser: Szukanie świadków

Przygotowując książkę ze zdjęciami ojca, szukałam nie tylko sprawców, ale i ofiar rewolucji kulturalnej w Tybecie.

Na fotografiach doliczyłam się ponad czterdziestu osób maltretowanych przez czerwonogwardzistów. Są wśród nich byli hierarchowie buddyjscy, urzędnicy, kupcy, lekarze, oficerowie, ziemianie – piętnowani na wiecach, pędzeni ulicami, dręczeni przez komitety dzielnicowe. Wszystkie zdjęcia zrobiono w sierpniu i wrześniu 1966 roku, ale te spektakle ciągnęły się potem miesiącami. Przez konflikt między frakcjami hunwejbinów ofiary znacznie dłużej odbierały jeszcze swoje „lekcje” i były zmuszane do niewolniczej pracy.

Czytaj dalej

Oser: Tybetański wychodek Kohla

W lipcu 1987 roku, podczas drugiej czy trzeciej oficjalnej wizyty w Chinach, niemiecki kanclerz Helmut Kohl znienacka wyraził pragnienie zobaczenia Lhasy. O dyplomatycznej niecodzienności tego zdarzenia niech świadczy fakt, że do tej pory stolicy Tybetu nie odwiedził żaden inny przywódca zachodniego państwa. Zanim zeszło na podróże, Deng Xiaoping rozmawiał z nim o wzroście. „Z tak potężnym obrońcą u boku – miał powiedzieć, mierząc wzrokiem sto dziewięćdziesiąt trzy centymetry Niemca – nie bałbym się nawet nieba spadającego na głowę”. Wygląda na to, że przypadli sobie do gustu.

Czytaj dalej

Oser: Bez rozliczenia rewolucji kulturalnej

Chińska dziennikarka „New York Timesa”, która rozmawiała ze mną o rewolucji kulturalnej w Tybecie, pytała o Tao Changsonga, jednego z najważniejszych czerwonogwardzistów w Lhasie i dowódcę frakcji „rebeliantów”.

Spotkałam się z nim dwukrotnie w 2011 roku. Niski, szczupły sześćdziesięciolatek wyróżniał się tylko strojem: charakterystyczną czapką, kurtką i okularami z tamtej epoki. Sprawiał wrażenie łagodnego i dobrze wychowanego, trudno było dostrzec w nim ślady władczej postaci, o której tyle słyszałam. Kiedy zaczynaliśmy rozmowę wydawał się typowym, cichym, introwertycznym chińskim intelektualistą, lecz szybko się zmienił. Agresywny ton i fanatyczne błyski w oczach pasowały bardziej do tamtego człowieka, którego najwyraźniej przywracało do życia wspomnienie rewolucji kulturalnej. Kiedy nagle wracał na chwilę do teraźniejszości, uśmiechał się przepraszająco, ale zaraz znów pogrążał się w szokującej, niemniej „wspaniałej” i „wiekopomnej” przeszłości. Często powtarzał „rozumiesz, prawda?” i „mam to gdzieś”.

Czytaj dalej

Oser: Na dziesiątego marca – trwajmy w naszej kulturze

Tybet powoli staje się coraz mniej tybetański. Rozczarowuje zagranicznych turystów, ludzie nazywają jego stolicę klonem Chengdu. Policzyłam to sobie niedawno i wyszło mi, że na bodaj stumetrowym odcinku między moim rodzinnym domem w Nowym Szolu u stóp Potali a wylotem najbliższej ulicy minęłam trzydziestu siedmiu Hanów i pięciu Tybetańczyków. Nie ulega wątpliwości, że napływ imigrantów odciska się na naszej ojczyźnie.

Czytaj dalej