Archiwa tagu: Oser

Oser: Rzeźnia w Manikengo

Manikengo leży na szlaku transportowym. Grupki postawnych, patrzących spode łba Khampów przywodzą na myśl hongkoński film akcji „Oberża pod smokiem”, ale nie zawsze panowała tu atmosfera frontowego miasteczka, którego nazwa oznacza wzgórze pokryte kamieniami modlitewnymi z wyrytymi na nich wersetami świętych ksiąg. Tak tu kiedyś wyglądało, ale dziś nie zostało po tym nawet wspomnienie. Co się stało z rzeźbionymi skałami? Wywieźli je za rewolucji kulturalnej czy wcześniej, podczas republikańskich ruchawek? Zapewne wyznawcy nowego zbudowali z nich baraki i urzędy, a resztę rozkradli ludzie, żeby mieć gdzie spać i trzymać zwierzęta.

Czytaj dalej

Oser: Dlaczego kalon tipa zapomniał odczytać jedno imię?

Na zakończenie czwartego dnia nauk stanowiących część abhiszeki Kalaczakry wygłosił przemówienie nowo wybrany tybetański premier, czyli kalon tipa. Chcę mu podziękować za to, że mówił o tragicznych samospaleniach w Tybecie, i za odczytanie imion (oraz wieku) tych, którzy stracili życie lub odnieśli rany w tak dramatycznych okolicznościach. Smutek malujący się na twarzy Jego Świątobliwości Dalajlamy musiał wstrząsnąć każdym, kto go widział. W tej bardzo ważnej chwili kalon tipa zapomniał przecież o pierwszym samospaleniu, którego dokonano w Tybecie w 2009 roku, i nie wymienił jednego imienia.

Czytaj dalej

Oser: Ślubowanie Kardze

Manikengo i Kardze dzieli jakieś dziewięćdziesiąt kilometrów. Kursowałam tędy tyle razy, a widoki ciągle mnie zachwycają. W 2008 roku w Dege, Kardze, Draggo, Dału i okolicznych okręgach nazywanych „północnym Khamem” albo „północnym szlakiem” wprowadzono surowe restrykcje, przeciwko którym, zwłaszcza w Kardze, nie ustają protesty kobiet i mężczyzn, starych i młodych, mnichów i świeckich.

Czytaj dalej

Oser: Używany Geda Tulku

Kiedy pod koniec lipca byliśmy w Kardze, zauważyłam umocowaną na słupie tablicę z napisem: „Izba pamięci głównodowodzącego Zhu De i Piątego Gedy Rinpoczego”. Czyżby otworzyli to niedawno? Posłusznie skręciłam i prowadzona w ten sposób dotarłam w końcu do położonego na przedmieściach, zamkniętego na cztery spusty, tonącego w zieleni chińskiego pawilonu z tablicą z kaligrafią Jiang Zemina nad ukwieconą werandą.

Czytaj dalej

Oser: Biała środa w Juszu

Choć wojsko, policję i kadry postawiono w stan najwyższej gotowości, w środę 8 lutego w Nangczenie, w Khamie czterystu, może pięciuset Tybetańczyków wyległo na stadion w centrum tego okręgowego miasta. Świeccy – kobiety, mężczyźni, miastowi, koczownicy, straganiarze, młodsi, starsi, ale głównie młodzi. Wszyscy ubrani po tybetańsku, każdy miał z sobą campę i kadzidło. Usiedli, zaczęli czytać z buddyjskich ksiąg i recytować modlitwy. W przerwach jedli suchą campę na znak, że nie mają nic poza bólem. Jedni modlili się o długie życie Dalajlamy, inni wołali, żeby Jego Świątobliwość pozostał w tym świecie na całą wieczność, albo krzyczeli, że Tybet czeka na wolność.

Czytaj dalej

Oser: Zanieś André do domu

Chcę zacząć od tego, że spotkałam André tylko dwa razy, ale zawsze chciałam o nim napisać. I nawet to zrobiłam, a on poprosił, żebym nie publikowała artykułu, bo pragnął kiedyś wrócić do Lhasy. Często kartkuję ciężki album o lhaskich świątyniach, który mi podarował. Miasto, jakim je widział, jest już inne. Wielu ludzi ciągle pamięta tam jego drobną postać, długie jasne włosy i słabość do tybetańskich kurtek. Wszyscy mówią o nim „André”.

Czytaj dalej

Oser: Gonpo Namgjal z Njarongu

W naszym języku ziemia ta nosi dwa imiona: Njarong (od rzeki przecinającej polanę) i Njakme (od słynnego mnicha). W rodzimym plebiscycie popularności wygrywa pierwsza. Istnieją też dwie nazwy mandaryńskie: Zhanhua z wczesnego okresu republikańskiego, oznaczająca „oczekiwanie na asymilację”, oraz Xinlong z 1951 roku, zwiastujący „nadchodzące ze smokiem nowe życie”. Każdy widzi, że obie nadali kolonialiści.

Czytaj dalej

Oser: Wygląda to tak

Wygląda to tak: poszczęściło mi się i w zeszłym roku zostałam laureatką Nagrody Księcia Clausa. Miałam ją odebrać jutro, 2 marca w ambasadzie Holandii. Planowano, że wręczy ją prezes fundacji, ale w tamtejszej chińskiej ambasadzie nie dali mu wizy i nie mógł przylecieć do Pekinu, z kolei tutejszą ambasadę holenderską ostrzeżono, że ma mi nic nie dawać.

Czytaj dalej