Jeśli będziecie szli sami wiecie jaką ulicą w Lhasie i ktoś nagle zaczepi was, pytając, czy macie komórkę, bez wahania odpowiedzcie: „nie, skąd, w życiu”. Czyżby znowu się zaczęło? W żadnym razie, zwyczajnie nigdy nie przestało. Teraz najwyraźniej szczególnie interesują ich nasze piosenki.
Życzę rodakom w Tybecie i na wychodźstwie wszystkiego najlepszego w nowym roku – Losar taszi delek!
Mimo ogromnych problemów, z jakimi zmagamy się na wychodźstwie i pod rządami potężnego komunistycznego chińskiego reżimu, wiara i aspiracje Tybetańczyków, którym przewodzę, pozostają niewzruszone.
Rzeczy mogą zapewnić tylko wygodę, nie komfort psychiczny. Materialiści mają takie same umysły jak my. Wszyscy doświadczamy bólu, samotności, strachu, zwątpienia, zazdrości, które burzą spokój każdego umysłu. Nie da się od nich uwolnić przy pomocy pieniędzy. Niektórzy zażywają leki, ale te łagodzą stres tylko na chwilę i wywołują skutki uboczne. Nie można kupić spokoju umysłu. Wszyscy go pragną, lecz nikt nie sprzedaje. Wielu ludzi sięga po środki uspokajające, jednak prawdziwym lekarstwem na stres jest współczucie, potrzebują go więc również materialiści.
Na zdjęciu było sześć osób przed poszarzałym i postrzępionym czarnym namiotem: kruchy siedemdziesięcioletni dziadek, pomarszczona jak stary but babcia, czterdziestokilkuletni mężczyzna, dziewiętnastolatka w futrzanej czapie i dwóch bosych dziesięciolatków. Chłopcy uśmiechali się szeroko, najwyraźniej podekscytowani pozowaniem do fotografii.
Przed kilkoma tygodniami chińskie media trąbiły o południowym Tybecie, zachłystując się nowym tunelem: „Tak oto kończy się historia pokoleń mieszkańców Metogu, odciętych od świata ścianą ośnieżonych gór”. Każde dziecko wiedziało, że Metog jest jedynym okręgiem w kraju, do którego nie prowadzi szosa, ale też żaden przytomny człowiek nie uważał go za pustynię. Więcej – zawsze było to miejsce niezwykłe: piękne i mistyczne.