Pół roku mieszkasz w stolicy imperium
Drugie pół na jego skraju
Ni to imigracja, ni uchodźstwo
Pół roku mieszkasz w stolicy imperium
Drugie pół na jego skraju
Ni to imigracja, ni uchodźstwo
W tej chwili otwieram sutrę.
W tej chwili modlę się za niewinnych.
W tej chwili paniki, dla której nie ma precedensu,
ludzie boją się choroby. Czemu nie ludojada?
Grupka znajomych rzutem na taśmę dojechała właśnie na Nowy Rok do rodzinnej wioski we wschodnim Tybecie. Spytałam ich, czy świętują po tybetańsku i po chińsku, czy może pryncypialnie dokonują wyboru. Usłyszałam, że ludzie wolą Losar, ale w pracy nie ma o czym gadać: chińszczyzna. W tamtych stronach żyje się z reguły z hodowli lub uprawy i świętuje na modłę sąsiadów.
Grań z topniejącym lodowcem nie jest moją górą
Moja góra tamta, dawna
Bodąca niebo, święta, czysta
To już trzy lata od morza krwi i ognia z dwa tysiące ósmego. Wielu Tybetańczyków złożyło najwyższą ofiarę, inni wciąż cierpią w więzieniach. Snajperzy ciemiężcy przechadzają się ponad naszymi głowami, w słoneczne dni refleksy światła odbite od karabinowych luf przeszywają składających pokłony pielgrzymów: pieczęć zbiorowej pamięci odciśnięta w tybetańskich sercach.
Kiedy podczas obchodów „święta wyzwolenia niewolników” puścili w tybetańskiej telewizji starą propagandówkę po tytułem „Niewolnik”, miałam wrażenie, że zostałam przeniesiona w czasie i „czerwony demon” znów próbuje wyprać mi mózg. Trudno nazwać inaczej zbiorowego ojca tej gadzinówki, który mieniąc się bezwstydnie wyzwolicielem i dobroczyńcą zdążył w kilkadziesiąt lat połknąć cały Tybet. Paląca nienawiść kazała mi poderwać się i wyjść; jako pisarka powinnam pewnie wykorzystać tę sposobność do zadumy nad zakłamywaniem historii przez oprawców, niemniej wszystko, co przeszłam, zredukowało do minimum moją odporność na jawne łgarstwo.
Co znaczy „nie przeżyjemy tej wiosny”?
Co znaczy „nie przeżyjemy tego lata”?
Co znaczy „nie przeżyjemy tej jesieni”?
Kiedy 16 marca 2008 roku na ulice Amdo Ngaby wylegli protestować duchowni i świeccy, machina państwa zamordowała wiele osób; pośród nich ciężarną kobietę, pięcioletnie dziecko i Lhundrub Co, szesnastoletnią uczennicę szkoły średniej. Trzy lata później wielu Tybetańczyków uczciło pamięć ofiar, zapalając w świątyniach i domach maślane lampki. Phuncog, mnich klasztoru Kirti, oddał im cześć podpalając siebie.
1.
To już dwudziesty trzeci dzień.
Przeczytałam właśnie „Zaginionego”, wiersz,
I od razu pomyślałam o tobie.