Gdzie nauczają najwięksi lamowie – w Wuhouci
Gdzie mieszkają najbogatsi biznesmeni – w Wuhouci
Gdzie pracują najwybitniejsi uczeni – w Wuhouci
Gdzie ośmieszają się głupcy – w Wuhouci
Gdzie nauczają najwięksi lamowie – w Wuhouci
Gdzie mieszkają najbogatsi biznesmeni – w Wuhouci
Gdzie pracują najwybitniejsi uczeni – w Wuhouci
Gdzie ośmieszają się głupcy – w Wuhouci
„O północy duchy zmarłych ćwiczą klątwy. Kiedy zgaśnie światło księżyca,
Czyjeż to, czyje życie w łez rzekę zmieni się nieskończoną?”
W marcu 2015 roku odwiedził mnie amerykański dziennikarz, przygotowujący materiał o „podziemnych historykach”, którzy dokumentują przeszłość i ujawniają publicznie prawdę o niej w „państwie zadekretowanej amnezji”.
„To miasto zmienia się z dnia na dzień”, powie wam każdy, kto był w Lhasie. Dorzucę i ja swoje dwa grosze o tych nowinkach: ulicy Jiangsu i Wyspie Słońca.
Postanowiłem kształcić się w przyklasztornej szkole w prowincji Qinghai, ale 1 lipca 2017 roku dowiedziałem się, że jest to nielegalne i muszę wracać do domu. Moich rodziców powiadomiono, że jeśli nie zrobię tego z własnej woli, to oni trafią za kratki, nie będą mogli posłać dzieci do szkoły ani zbierać jarca gumbu (grzybów gąsienicowych, które stanowią główne źródło dochodów w naszym regionie). Krótko mówiąc, nie miałem wyboru.
Zanim zaczniemy dyskutować o społecznych zobowiązaniach poezji, zastanówmy się czy w ogóle może ona odgrywać podobną rolę. Społeczeństwo ma dziś ogromne potrzeby. Po pierwsze musi się móc najeść i odziać. To zadanie jednostek i tych, co nimi rządzą. Potem idzie bezpieczeństwo, za które odpowiadają służby i instytucje o adekwatnych nazwach. Społeczeństwo ma też być krzepkie i wolne od chorób, czym zajmują się właściwe urzędy i szpitale, natomiast odpowiedzialność za rozwój wiedzy i umiejętności ponoszą biura oświaty i szkoły. O prawość i równość dbają sądy. Ogół potrzebuje tych i kilku innych rzeczy, ale czy może zapewnić je poezja?
Mnisi nie robią nic dobrego
Mnisi tuczą się krwią ludu
Mnisi są hańbą Republiki Ludowej
Mnisi oszukują i uwodzą
Przed trzema laty przeciwko chińskim rządom we własnym kraju powstali Tybetańczycy od Lhasy po Lithang. Na początku tygodnia podpalił się nasz mnich – to już drugie w tym roku takie świadectwo nieustannych chińskich represji i tybetańskiego ducha oporu. Nie zachęcamy do protestów, lecz wspieranie pozbawianych głosu, dzielnych rodaków jest świętym obowiązkiem.