Bracia z Krainy Śniegu
Idą dziś do was
Niosąc
Mokre od łez ofiarne szarfy
	
	
	
	
	
	Zanim wszystko to spadło na nas jak grom z jasnego nieba, przez myśl by mi nie przeszło, że mnie zabiorą, nie pozwolą wypowiedzieć trzech słów ani zrobić trzech kroków. W tym samym czasie Tobie, jak słyszę, zasądzili trzy lata więzienia. Serce mi pęka na myśl, że zmarnujesz w nim młodość. Pocieszam się nadzieją, że coś z tego wyniesiesz.
Według lokalnych źródeł większość Tybetańczyków, którzy zostali uwięzieni w Draggo (chiń. Luhuo), w prefekturze Kardze (chiń. Ganzi) prowincji Sichuan w związku ze zburzeniem trzech wielkich posągów przy buddyjskich klasztorach, przewieziono do obozu „reedukacyjnego” w Thangnakmie.
	
	
	Skrywane napięcie, cierpienie i opór tego społeczeństwa przerastają wszystko, co można wyobrazić sobie z zewnątrz.
Po wprowadzeniu nadzwyczajnych środków bezpieczeństwa władze chińskie zorganizowały tradycyjną już „demonstrację siły” w 63. rocznicę powstania w Lhasie.
Mężczyzna, który 25 lutego podpalił się przed Potalą w proteście przeciwko chińskim rządom, został zidentyfikowany jako dwudziestopięcioletni Cełang Norbu. Według tybetańskich źródeł nie żyje.
	
	
	Zeszły rok spłynął krwią,
W Lhasie łan rodaków
Ścięty gradem strzał.
W tym roku nie ma dla nas Losaru.
Policjanci obezwładnili Tybetańczyka, który rankiem 25 lutego próbował dokonać samospalenia przed Potalą, zimowym pałacem dalajlamów w Lhasie.
	
	
	Tybetańczycy stoją dziś w obliczu (celowo i nieumyślnie) wymuszanej kulturowej asymilacji, której duszna atmosfera stanowi śmiertelne zagrożenie dla ludzi i środowiska naturalnego, języka i kultury, tradycji i obyczaju. Jeśli mamy zapobiec temu historycznej katastrofie, musimy – każdy na swój sposób, wykorzystując cały potencjał własnych możliwości i talentów – zrobić wszystko, aby odzyskać kontrolę nad naszą przyszłością. Nie ma nic ważniejszego.
	
	
	Prześladowani przez Chińczyków tybetańscy bracia – nie śpijcie!