Droga Wielebna Mpho,
Proszę, przyjmij moje kondolencje i przekaż je matce oraz innym członkom rodziny. Modlę się za niego.
Droga Wielebna Mpho,
Proszę, przyjmij moje kondolencje i przekaż je matce oraz innym członkom rodziny. Modlę się za niego.
Cieszę się, że konferencja klimatyczna ONZ rozpoczyna dziś obrady w Glasgow, w Szkocji.
Chińskie media informują, że 19 października nowym przewodniczącym struktur Komunistycznej Partii Chin w Tybetańskim Regionie Autonomicznym (TRA) mianowano Wang Junzhenga, obecnego wicesekretarza Ujgurskiego Regionu Autonomicznego Xinjiang i Bingtuanu, paramilitarnego Korpusu Produkcji i Budownictwa. Wang – który formalnie odpowiadał w Urumczi za sprawy „prawa i porządku” – został obłożony sankcjami przez Stany Zjednoczone, Unię Europejską, Wielką Brytanię i Kanadę za kierowanie prześladowaniami Ujgurów.
Cieszę się, że w tym roku Pokojową Nagrodę Nobla przyznano dziennikarzom, broniącym wolności słowa i wolności mediów na Filipinach i w Rosji.
Pamiętam, jak babcia składała ofiarę z kadzidlanego dymu bóstwu Khumbi Jullha. Ten obraz stanowi duchowy pomost, łączący mnie z miejscem, które nazywam domem. Budząc się rano, nieodmiennie słyszałem jej Om mani padme hung. Patrzyłem, jak wygarnia z paleniska żar i sypie na niego wysuszone gałązki jałowca. Kuchnię wypełniał szary dym, gdy wynosiła mosiężną szufelkę na dziedziniec, skąd wonną smugę zanosił górom wiatr.
Tybetańskie źródła informują o zatrzymaniu „co najmniej dwudziestu osób” za świętowanie 86. urodzin Jego Świątobliwości Dalajlamy.
Światowe media publikują relacje kilkunastu dziennikarzy, zaproszonych przez władze w Pekinie na doroczną, nadzorowaną wycieczkę do Tybetańskiego Regionu Autonomicznego (TRA), na co dzień szczelnie zamkniętego przed zagranicznymi korespondentami.
Wu Yingjie, sekretarz partii w Tybetańskim Regionie Autonomicznym, odwiedził Gjalaphug (chiń. Jieluobu), nowo zbudowaną wioskę na „południowych rubieżach”. Według rządowych chińskich mediów wezwał przesiedlonych tam Tybetańczyków „do zapuszczania korzeni jak przebiśniegi” i „dumnego powiewania czerwoną flagą z pięciom gwiazdami”.
Chcę zacząć od tego, że spotkałam André tylko dwa razy, ale zawsze chciałam o nim napisać. I nawet to zrobiłam, a on poprosił, żebym nie publikowała artykułu, bo pragnął kiedyś wrócić do Lhasy. Często kartkuję ciężki album o lhaskich świątyniach, który mi podarował. Miasto, jakim je widział, jest już inne. Wielu ludzi ciągle pamięta tam jego drobną postać, długie jasne włosy i słabość do tybetańskich kurtek. Wszyscy mówią o nim „André”.