Gade Cering: Eksperymentów rok ósmy
„Rok eksperymentów” – Na świat przyszedłem smutny, ale dajecie mi siłę!
„Rok eksperymentów” – Na świat przyszedłem smutny, ale dajecie mi siłę!
Wciąż napływają doniesienia o samospaleniach Tybetańczyków – jedno po drugim, w sumie już dwadzieścia sześć! Napawają straszliwym smutkiem.
„O północy duchy zmarłych ćwiczą klątwy. Kiedy zgaśnie światło księżyca, Czyjeż to, czyje życie w łez rzekę zmieni się nieskończoną?”
Jestem Tybetańczykiem, więc co rano kłaniam się nisko Matce Ziemi: Górom wysokim, jeziorom głębokim, łąkom i lazurowi nieba. Wstyd powiedzieć, co rusz tarzam w niej tłuste cielsko, gdyż wiem, że ona jedna nie odmawia tym, których kocha.
Dwudziestego ósmego września 1987 roku Dziennik Tybetański doniósł o demonstracji w Lhasie. Dwudziestu jeden mnichów Drepungu domagało się wolności i niepodległości Tybetu. Zdumiałem się, bo po raz pierwszy mogliśmy przeczytać o takim wydarzeniu w oficjalnej prasie. Choć ukryty na czwartej stronie, zarezerwowanej zwykle dla wydarzeń zagranicznych, artykuł mówił przecież o czymś, co było nie w […]
Pomiędzy dwudziestym siódmym lutego 2009 a siódmym sierpnia 2012 roku podpaliło się czterdzieścioro ośmioro Tybetańczyków w kraju i trzech na obczyźnie. W sumie pięćdziesiąt jeden osób, pośród nich dziewięć kobiet. Nie żyje co najmniej trzydzieści osiem.
1. Wróciwszy do Lhasy z Amdo w lecie 1994 roku, napisałam długi wiersz, który jest dla mnie ważny. Zatytułowałam go „Mala jak patrzy” – od naszych koralików do odliczania mantr i modlitw. Kotłowały się wtedy we mnie najróżniejsze uczucia.
Zawsze interesowały mnie ruiny – w całym tybetańskim bezkresie, zwłaszcza zaś w Lhasie i jej okolicach. Niemal wszystkie są rezultatem współczesnych politycznych spazmów. Fotografuję je i opisuję. Gdybym umiała malować albo komponować, moje obrazy i muzyka też opiewałyby zgliszcza. Czy raczej dawały im świadectwo, zaświadczały. W ostatnich latach najwięcej uwagi poświęciłam gruzom Szidelingu i Jabszi […]
Prawdę powiedziawszy, nie byłam zaskoczona, czytając w New York Timesie, że chińscy bogacze nie chcą już trzymać tybetańskich mastifów, tylko sprzedają je za pięć dolarów do rzeźni, w których są przerabiane na mięso, dywanik lub zimowe rękawiczki. Zawsze wiedziałam, że wyrywanie z naturalnego środowiska symbolu Płaskowyżu Tybetańskiego skończy się źle, nie myślałam przecież, że ból […]
Kwestia samospaleń Tybetańczyków ma wiele aspektów, których nikt nie umie ogarnąć.