Wybacz deszczowi, który się zapomina
I psuje schadzki kochanków,
Daje bowiem życie polom i łąkom.
Wybacz deszczowi, który się zapomina
I psuje schadzki kochanków,
Daje bowiem życie polom i łąkom.
O zgodę na odwiedzenie młodszego brata, Lamy Dzigmego prosiłem w lokalnym Biurze Bezpieczeństwa. Sprawę prowadził Han. Kiedy przyszedłem tam pierwszy raz, mieli jakieś zebranie, więc kazał mi wrócić za pięć dni. Spakowałem wtedy domowe jedzenie, które brat tak lubi, i poszedłem do nich znowu. Wreszcie dali zgodę. To było w listopadzie zeszłego roku, czwartego.
Ludowi Krainy Śniegu przyświeca jeden cel: sprowadzenie do niepodległej ojczyzny Jego Świątobliwości Dalajlamy. Kiedy opowiedział się On za pokojową walką o autonomię Tybetu, sześć milionów rodaków uszanowało to życzenie. Jednak rząd Chin propozycji tej nie przyjął.
Drodzy Bracia i Siostry,
Piszę te słowa w odpowiedzi na prośby wielu ludzi z całego świata. Przeżywamy dziś bardzo trudne chwile z powodu wybuchu pandemii koronawirusa.
Nowy koronawirus jest jak pożar w lesie. Kiedy zajmuje teraz kolejne prowincje, kraje i kontynenty, trzeba się chronić, przede wszystkim unikając zgromadzeń, nosząc maskę i regularnie myjąc ręce. Wiele więcej zrobić nie możemy.
Nazywam się Thinle Norbu, mam trzydzieści jeden lat. Urodziłem się na wsi w okręgu Dingri. Jestem, czy może byłem, chłopem. Ukończyłem sześć klas szkoły podstawowej, potem musiałem wrócić do domu, żeby zająć się ziemią i zwierzętami.
Kiedy 17 lipca podpalił się osiemnastoletni mnich Lobsang Lozin, pewien chiński dziennikarz napisał na swoim blogu: „Chaos wkradł się już nawet w liczenie tych protestów. Rzetelny Phayul.com mówi o czterdziestu pięciu, a Oser o czterdziestu sześciu samospaleniach w Tybecie. Tu będziemy trzymać się jej kalkulacji, ponieważ skrupulatnie odnotowuje informacje o każdym przypadku”.
Oby wszystkie choroby, które wywołują niepokój w umysłach istot
I są skutkiem karmy bądź czynników przejściowych,
Takich jak wpływ duchów, infekcje albo zaburzenia elementów,
Nie miały przystępu do żadnego zakątka tego świata.
Trudno było jednak całkowicie poświęcić się studiowaniu. To właśnie khamcen Ca pierwszy dowiedział się o zniszczeniu klasztorów w Lithangu i Derge. Nowi uchodźcy niemal codziennie przywozili wieści o zamykaniu kolejnych świątyń i wysyłaniu mnichów do pracy na polach.
Z dnia na dzień sytuacja stawała się coraz bardziej napięta. W 1958 roku walczono już nie tylko w Khamie, ale i w środkowej części kraju. Do Lhasy przybywało tysiące Khampów. Poranne debaty przerywały informacje z miasta. Mówiono właściwie tylko o walkach Khampów z Chińczykami.