Urodziłem się w Panam, w okręgu Gjance, w 1931 roku. Moja rodzina była stosunkowo zamożna. Ojciec pracował jako poborca podatkowy aż do wkroczenia Chińczyków w 1950 roku. Kiedy ukończyłem dziesięć lat, wstąpiłem do klasztoru Gadrong Gonpa w Szigace, gdzie uczyłem się przez sześć lat; następnie przeniosłem się do klasztoru Drepung, położonego w pobliżu Lhasy.
Rokrocznie dwa, trzy tysiące Tybetańczyków uciekają ze swojej ojczyzny. Z reguły wędrują przez Nepal do Indii, choć niektórzy trafiają później do innych państw. Są wśród nich dzieci, które chcą się uczyć, i pielgrzymi, pragnący zobaczyć Dalajlamę i wrócić potem do Tybetu. Wielu wracać jednak nie zamierza – w tym byli więźniowie polityczni: mnisi, mniszki i świeccy, dla których życie za murami więzienia okazało się tak trudne, iż musieli, najczęściej niechętnie, zdecydować się na ucieczkę za granicę.
W Dzoge, w południowym Amdo pada teraz śnieg. Ludzie zahartowani zimnym górskim wiatrem krzątają się w wąskich uliczkach. Aparatczycy z dyndającymi na szyjach identyfikatorami z dwóch konferencji mają miny ponure jak pogoda. Wychodzę z domu i idę do kawiarni. Wiatr szczypie w policzki, ale muszę dojść tylko do pierwszej przecznicy. Wiem, że w środku jest ciepło, więc nie przyjmuję się chłodem, nie umiem jednak przestać myśleć o wczorajszej tragedii.
Cering Co – przewodniczka turystyczna z Triki (chiń. Guide) w prefekturze Colho (chiń. Hainan) prowincji Qinghai – została po raz piąty ukarana dwutygodniowym „aresztem administracyjnym” za protest przeciwko dyskryminacji Tybetańczyków.
Schorowany Raczung Gendun – mnich klasztoru Kirti w Ngabie (chiń. Aba), w prowincji Sichuan – 16 listopada został zwolniony z więzienia, w którym spędził trzy i pół roku za przekazanie symbolicznego datku z prośbą o modlitwy Dalajlamy.
Święto Środka Jesieni spędziłem w wiosce Xisuo. Chyba nigdy nie widziałem tak jasnego nieba nocą.
W gościnnym pokoju domu zbudowanego w tybetańskim stylu ryczał telewizor. „Nawet gdy jesteśmy daleko od siebie, świeci nam ten sam księżyc”. Przeszedłem do kuchni, żeby porozmawiać z gospodarzem, sześćdziesięcioośmioletnim emerytowanym sekretarzem miejskiego komitetu partii. Jego przodkowie odrabiali pańszczyznę w majątku lokalnego watażki Zhuokeji, syn był zastępcą dyrektora w tamtejszym urzędzie, a wnuk służył w drogówce i kilka godzin wcześniej jechał za nami radiowozem.
Congon Cering – sygnalista z Zungczu (chiń. Songpan) w prefekturze Ngaba (chiń. Aba) prowincji Sichuan – został skazany na osiem miesięcy pozbawienia wolności za „zakłócanie porządku społecznego”.
Karma Samdup – biznesmen, kolekcjoner sztuki i działacz społeczny – 19 listopada został zwolniony z więzienia Szajar w Turkiestanie Wschodnim (chiń. Xinjiang) po odbyciu drakońskiej kary 15 lat pozbawienia wolności.