Pochodzę z Lhasy. I każdego roku wracam do niej na kilka miesięcy, choć od dziesięciu lat mieszkam w Pekinie. Wizyta sprzed dwóch okazała się szczególna za sprawą „piór” do „Skrzydła” Ai Weiweia (znalezionych podczas fotografowania ruin Starówki) oraz ludowych kostiumów (które obstalowałam dla niego u trzech – rdzennie tybetańskich – krawców). Ja miałam przez to mnóstwo zabawy, a nieodstępujący mnie tajniacy – pewnie niezłą zagwozdkę.
Chińskie media poinformowały, że Gjalcen Norbu – którego dwadzieścia lat temu Pekin mianował Panczenlamą, uprowadziwszy chłopca wskazanego zgodnie z tybetańską tradycją – został przewodniczącym Funduszu Rozwoju Tybetu.
Gendun Czophel opowiadał mi, że w tybetańskim rządowym więzieniu było mu lepiej niż w hotelu za granicą. Kiedy bandyci odsiedzieli już tam swoje, nie chcieli wracać do domów. Robili rundę po stołecznych klasztorach i gdy nie mieli co włożyć do ust, często wracali pod bramę, błagając: „Dobrodzieju, pozwólcie trochę pospać za kratami!”.
Powszechnie potępiany, odrzucany przez cywilizowane społeczeństwa imperializm nie polega dziś na zwykłej ekspansji terytorialnej i grabieży bogactw innych narodów. Choć pozostaje wierny okupacji i kolonializmowi, udaje, że jest pożyteczny dla podbitej mniejszości, udzielając jej na przykład pomocy gospodarczej. Pewny swej cywilizacyjnej wyższości i materialnych dobrodziejstw, coraz częściej daje o sobie znać w tych wymiarach życia, które określamy mianem kultury.
Znajomy zapytał, czy Pekin cenzuruje również przekłady zagranicznych tekstów o Tybecie, stąd ta krótka, wyrywkowa wyliczanka książek, które trzeba było przyciąć czy wręcz zwyczajnie zmienić, żeby w ogóle nadawały się do opublikowania w Chinach.
Według tybetańskich źródeł władze chińskie przygotowały „spektakl” dla delegacji Kongresu Stanów Zjednoczonych, która złożyła trzydniową wizytę w Lhasie.
W dziejach ludzkości religia była głównym źródłem konfliktów – to smutny fakt historyczny. Także i dziś zabija się ludzi, rozbija wspólnoty i destabilizuje społeczności w imię religijnego fanatyzmu i nienawiści. Trudno się dziwić, że wielu kwestionuje miejsce religii w społeczeństwie. Jeśli się jednak głębiej nad tym zastanowić, okaże się, że większość konfliktów religijnych wypływa z dwóch źródeł. Po pierwsze – z odmienności: doktrynalnych, kulturowych i praktycznych różnic między poszczególnymi religiami. Po drugie – z czynników politycznych, gospodarczych i temu podobnych, zwykle na płaszczyźnie instytucjonalnej. Kluczem do rozwiązania pierwszego typu konfliktów jest harmonia między religiami. W przypadku konfliktów drugiego rodzaju trzeba znaleźć inny sposób. Sekularyzacja, a zwłaszcza oddzielenie hierarchii religijnej od struktur państwa, może przyczynić się do zredukowania takich napięć instytucjonalnych.
Chińska Akademia Nauk poinformowała, że w ciągu ostatnich pięciu lat na terenie Tybetańskiego Regionu Autonomicznego (TRA) zamknięto „czterdzieści przedsiębiorstw wydobywczych, które nie spełniały standardów ekologicznych”.