„Język tybetański (…) wpadł w łapy lisów, które mienią się lwami. Bawiono się nim do woli i bez przyczyn. Nie powinno było do tego dojść. Ludzie wykształceni stają się analfabetami, nie rozumiejąc znaczenia słów”.
Panczenlama, „Petycja siedemdziesięciu tysięcy znaków”, 1962 rok
Wprowadzenie
Część tybetańskiej społeczności emigracyjnej, zwłaszcza przywódcy, zawsze ukradkiem podziwiała Chiny i ideologię komunistyczną. Nawet potępiając dewastację klasztorów czy wymordowanie miliona naszych rodaków, przyznawano, że Pekin rozwinął Tybet materialnie oraz zmodernizował język tybetański. Chcę tu obnażyć te dwa propagandowe mity, które tak długo dawały chińskiej okupacji wygodną aurę „postępu” i „reform”.
Niezależne źródła informują, że po zakończeniu zimowych ferii – przed którymi kategorycznie zakazano uczenia dzieci tybetańskiego i organizowania „nieplanowanych” zajęć – władze chińskie prowadzą „kampanię edukacji politycznej” w szkołach w różnych regionach Tybetu.
Przypada dziś piętnasty dzień pierwszego miesiąca kalendarza tybetańskiego i kulminacja dorocznego dwutygodniowego Wielkiego Święta Modlitwy, Monlam Czenmo.
Centralna Komisja Kontroli Dyscypliny 23 lutego poinformowała o wydaleniu z szeregów Komunistycznej Partii Chin dwóch tybetańskich aparatczyków z prowincji Yunnan.
Odkąd skończyłem szesnaście lat, byłem odpowiedzialny za los narodu i państwa. Za Dalajlamę uznano mnie, gdy miałem dwa lata, a polityczne przywództwo powierzono po najeździe komunistycznych Chin w 1950 roku – całe moje dorosłe życie jest lustrzanym odbiciem tragicznych losów Tybetu i Tybetańczyków.
Congon Cering – „sygnalista” z Zungczu (chiń. Songpan) w prefekturze Ngaba (chiń. Aba) prowincji Sichuan – został ukarany dodatkowymi ośmioma miesiącami pozbawienia wolności, „ponieważ nie chciał uznać swojej winy”.