W Dniu Ziemi, w 2021 roku apeluję do braci i sióstr na całym świecie o przyjrzenie się wyzwaniom i sposobnościom, przed którymi wspólnie stoimy na naszej niebieskiej planecie.

W Dniu Ziemi, w 2021 roku apeluję do braci i sióstr na całym świecie o przyjrzenie się wyzwaniom i sposobnościom, przed którymi wspólnie stoimy na naszej niebieskiej planecie.
Umysł myśli tylko o pieniądzach
Kiedy świat stoi na głowie, ciało i umysł cierpią
Próbując uśmierzyć ból, szukają wszędzie panów i bóstw
Ze zdobyczy współczesnej nauki
Nie da się korzystać bez pieniędzy
Sto pięćdziesiąt tysięcy Tybetańczyków na wychodźstwie stanowi ledwie dwa procent całej populacji – 6,3 miliona pozostaje w ChRL – niemniej skutecznie szarga wizerunek Chin w kraju i za granicą. W styczniu 77 procent uprawnionych oddało głos w pierwszej turze wyborów przywódcy Centralnej Administracji Tybetańskiej w Indiach.
Aby wywiązać się z „dwóch powinności” i dać wyraz wdzięczności za dobroć Partii, miłości Macierzy i przestrzegania prawa, zobowiązuję się do:
W naszym języku ziemia ta nosi dwa imiona: Njarong (od rzeki przecinającej polanę) i Njakme (od słynnego mnicha). W rodzimym plebiscycie popularności wygrywa pierwsza. Istnieją też dwie nazwy mandaryńskie: Zhanhua z wczesnego okresu republikańskiego, oznaczająca „oczekiwanie na asymilację”, oraz Xinlong z 1951 roku, zwiastujący „nadchodzące ze smokiem nowe życie”. Każdy widzi, że obie nadali kolonialiści.
Żyjemy w bardzo niespokojnych czasach, które przynoszą wiele wyzwań i szans dla Tybetu. W 2020 roku dramatycznie zmieniły się relacje Chin z wieloma rządami na całym świecie. Pandemiczne zagrożenie, choć poważne, nie powinno było storpedować zeszłorocznego posiedzenia naszego parlamentu i debaty o sposobnościach, jakie otwiera przed Tybetańczykami ten kryzys. Mogliśmy procedować bezpiecznie, obradując zdalnie albo z częścią osób obecnych na sali. Krótko mówiąc, parlament szesnastej kadencji zawiódł: nie wywiązał się z konstytucyjnych i politycznych zobowiązań, nie obradując we wrześniu 2020 roku. Jako parlamentarzystka czuję się odpowiedzialna za to zaniedbanie.
Wygląda to tak: poszczęściło mi się i w zeszłym roku zostałam laureatką Nagrody Księcia Clausa. Miałam ją odebrać jutro, 2 marca w ambasadzie Holandii. Planowano, że wręczy ją prezes fundacji, ale w tamtejszej chińskiej ambasadzie nie dali mu wizy i nie mógł przylecieć do Pekinu, z kolei tutejszą ambasadę holenderską ostrzeżono, że ma mi nic nie dawać.
Do Bodhisattwów na dziesiątym bhumi –
Dalajlamy, Panczena, Regenta, Wielkiego Preceptora,
Dziedzica tronu Gandenu i im podobnych –
modlitwę tę zanoszę.