Stado owiec i wichura
są tańcem czerni i bieli,
kwiat i dłoń to
miłość i czas,
Wieczorny wiatr targa warkocze słońca,
palce ciemności poprawiają skrzydła nocy,
na której kolanach zasypiam sam,
myśląc tylko o tobie.
Zalała nas właśnie fala radosnych postów, powielanych przez Tybetańczyków na Weibo. „Cały świat mówi o korekcie polityki Chin w Tybecie: po pierwsze, we wszystkich klasztorach można swobodnie oddawać cześć portretom Dalajlamy; po drugie, zakazuje się zmuszania kogokolwiek do lżenia Jego Świątobliwości; po trzecie, w razie poważniejszego incydentu w świątyni, sprawą zajmą się najpierw przełożeni i starszyzna, bez natychmiastowego wzywania paramilitarnej policji i stosowania jej metod”.
Nazywam się Dhondup Łangczen. Urodziłem się 17 października 1974 roku w chłopskiej rodzinie w Bajanie, w tybetańskim Amdo. Wedle obowiązujących dziś podziałów administracyjnych nasza wioska znajduje się w prefekturze Coszar prowincji Qinghai, w Chińskiej Republice Ludowej.
W 2017 roku poszło w ogień ośmiu Tybetańczyków.
Oznacza to, że od 27 lutego 2009 do 23 grudnia 2017 roku podpaliło sto pięćdziesiąt jeden osób w kraju (w tym dwadzieścia sześć kobiet) i osiem na wychodźstwie. Z tego, co wiemy, zginęło sto trzydzieści sześć – sto trzydzieści w Tybecie i sześć za granicą.