Jestem Tybetańczykiem, a więc nie Chińczykiem. Jako Tybetańczyk z chińskim dowodem osobistym jestem gotów wołać o prawa miliarda trzystu milionów ludzi, ale na pierwszym miejscu stoi dla mnie zawsze nasz kraj i jego wolność.

Jestem Tybetańczykiem, a więc nie Chińczykiem. Jako Tybetańczyk z chińskim dowodem osobistym jestem gotów wołać o prawa miliarda trzystu milionów ludzi, ale na pierwszym miejscu stoi dla mnie zawsze nasz kraj i jego wolność.
W modelu „jednego kraju dwóch systemów” nie przewidziano paszportów dla Tybetańczyków i Ujgurów, ale w tym roku wielu naszym udało się je zdobyć w prowincji Qinghai. Na wycieczkę do Tajlandii. Jednak w listopadzie władze nie dość, że wycofały się z tej szczodrości, to zaczęły konfiskować dokumenty wydane wcześniej za pośrednictwem biur podróży. Aparatczycy z urzędów wiejskich, miejskich i okręgowych biegają od drzwi do drzwi, łżą, że paszporty wymagają aktualizacji, i próbują je odebrać. Opornym grożą cofnięciem świadczeń, wciągnięciem na czarną listę, a nawet więzieniem.
W książce „Niespokojne czasy. Głosy tybetańskich uchodźców”, o której już pisałam, wypowiada się jedenaście osób: dziesięciu powstańców oraz córka kolejnego bojownika.
Tang Danhong, chińska pisarka, która mieszka teraz w Izraelu, i współpracujący z nią tybetański pisarz Sangje Kjab latem 2010 roku przeprowadzili wywiady z kilkunastoma sędziwymi Tybetańczykami z Dharamsali, Biru, Dalhousie i innych enklaw diaspory. Ich książkę – „Niespokojne czasy. Głosy tybetańskich uchodźców” – wydano właśnie na Tajwanie. Z radością przystałam na propozycję napisania słowa wstępnego, ponieważ przyjaźnię się z Danhong od dwudziestu lat. Oto co napisałam.
1.
Ukryta przeszłość? Dokładnie tak. I to nie tylko jakiś fragment, ale cała historia. Historia Tybetu. Zwłaszcza pewna dekada, którą zatuszowano niemal całkowicie.
Przeczytałam przekłady dwóch książek opublikowane przez Chińskie Wydawnictwo Tybetologiczne, które uprzytomniły mi, jak długą tradycję mają oficjalne wycieczki organizowane przez Komunistyczną Partię Chin dla zagranicznych dziennikarzy.