Piosenkarka nazywała się Jangczen Pema i jeszcze gdy żyła, opowiadano o niej najróżniejsze historie. Mówiono, że zrobiła skrobankę w szpitalu i że ojcem dziecka był sekretarz władz miejskich, który na otarcie łez kupił jej mieszkanie, że tantryk jego rodziny, specjalista od czarnej magii, dmuchał jej w usta dla dosłodzenia i wzmocnienia głosu, że skradła innej śpiewaczce nie tylko narzeczonego, ale też talent, i takie tam.
Musimy też zdawać sobie sprawę, że przeobrażanie serca i umysłu po to, by nasze działania stały się same z siebie, spontanicznie etyczne, wymaga, byśmy w swoim codziennym życiu postawili prawość na pierwszym miejscu. Miłość i współczucie, cierpliwość, szczodrość, pokora i inne cnoty uzupełniają się. Ponieważ tak trudno wykorzenić szkodliwe uczucia, musimy przyswoić sobie i wprowadzić w nawyk ich przeciwieństwa, jeszcze zanim pojawią się negatywne myśli. Kultywowanie szczodrości jest, na przykład, kluczowe dla przeciwdziałania skłonności do skąpstwa, które wyrasta z naszego egoizmu.
„Władze Xinjiangu nabrały zwyczaju przykrywania problemów – w tym niekompetencji własnej i aparatu bezpieczeństwa – nieproporcjonalnymi środkami zwalczania terroryzmu. Największym problemem nie jest tam dziś terroryzm ani jego nemezis tylko brak kontroli i równości w łonie władzy politycznej, zmonopolizowanej przez grupy, które czerpią korzyści z jej sprawowania”.
Rano pierwszego lipca 2001 roku zawołał mnie – byłam jeszcze trybikiem systemu – kierownik naszej „jednostki pracy” i kazał biec pod Potalę. Miałam zrobić materiał z osiemdziesiątych urodzin Komunistycznej Partii Chin dla Literatury Tybetańskiej.
Znam cię, wiem o tobie wszystko, bo jestem z tobą zawsze. Jesteś normalnym człowiekiem, masz pięć zmysłów, jak wszyscy. Ale twoja inteligencja, wiedza, szczerość, cierpliwość i odwaga czyni cię lepszym od wielu.
W Krainie Śniegu bez cienia współczucia zarzynamy dziś zwierzęta dla ich ciepłego mięsa. Zabijamy na taką skalę, że niektórym gatunkom grozi wyginięcie. Bydło trafia pod nóż nie tylko dlatego, żebyśmy mogli napełnić brzuchy albo odziać się w skóry, ale także zaspakajać kaprysy, kupując broń czy inne zbędne przedmioty. Niepostrzeżenie staje się to normą, co napawa mnie ogromnym smutkiem. Pomnażanie cierpień ludzi i zwierząt budzi przerażenie – widzi to każdy.
Wieczorem dziewiątego stycznia 2014 roku wybuchł pożar w Instytucie Studiów Buddyjskich Larung Gar, w Sertharze. Kiedy zobaczyłam w sieci zdjęcia szalejących płomieni, wróciły stare wspomnienia z wizyty w tej enklawie buddyzmu.
Trzy wydarzenia: z powodu niegroźnej eksplozji w październiku 2011 roku w klasztorze Karma w Czamdo, w Tybetańskim Regionie Autonomicznym (TRA) zostało sześciu z ponad trzystu mnichów; pod koniec 2013 roku zamknięto klasztor Drongna w Driru i opieczętowano kwatery duchownych, których wydalono lub aresztowano, a wkrótce podobny los spotkał sąsiednie świątynie Rabten i Tarmo; w tym samym czasie słynny Labrang w Sangczu, w prowincji Gansu dostał trzy miesiące na odesłanie wszystkich „przyjezdnych” adeptów.