O incydencie – nie zamierzam używać określeń „performance” czy „wydarzenie artystyczne” wobec, nazywając rzeczy po imieniu, fizycznego i duchowego zaśmiecania Tybetu – dowiedziałam od tybetańskiego artysty.

O incydencie – nie zamierzam używać określeń „performance” czy „wydarzenie artystyczne” wobec, nazywając rzeczy po imieniu, fizycznego i duchowego zaśmiecania Tybetu – dowiedziałam od tybetańskiego artysty.
Oenzetowski Komitet ds. Likwidacji Dyskryminacji Rasowej wyraził zaniepokojenie z powodu zastępowania języka tybetańskiego chińskim w szkołach Tybetu oraz prześladowania rzeczników praw językowych.
Władze chińskie zakazały Tybetańczykom palenia gałęzi jałowca i kadzidła (czyli sang sol, rytualnego ofiarowania wonnego dymu – jednej z najpopularniejszych praktyk buddyjskich) przed lhaskim Dżokhangiem, najbardziej czczonym sanktuarium Tybetu.
Rząd Tybetańskiego Regionu Autonomicznego (TRA) odrzuca zarzuty wobec programu paramilitarnych szkoleń zawodowych, nazywając je „całkowicie dobrowolnymi”.
Chiny ogłosiły rozpoczęcie budowy linii kolejowej, która połączy prowincję Sichuan z Tybetańskim Regionem Autonomicznym (TRA).
Hanowie, którzy żyją w Tybecie, widzą na własne oczy cierpienia Tybetańczyków, niemniej żadnemu jeszcze nie zdarzyło się powiedzieć: „trzeba zwrócić tym ludziom wolność”.
Plac przed Dżokhangiem – najbardziej czczonym sanktuarium Tybetu – pozostaje zamknięty dla pielgrzymów i wiernych mimo zakończenia prac budowlanych.
Kiedy latem przejeżdżałam przez Kham, specjalnie skręciliśmy do Bathangu. Z Lithangu musieliśmy się tam tłuc przez bezkresne łąki; mój przyjaciel rzucił znad kierownicy, że jest jeszcze gorzej niż na szosie Xinjiang-Tybet (prowadzącej z Kargiliku do Ngari), ale nawet w tym błocku natykaliśmy się na chińskich turystów w terenowych wozach z małymi czerwonymi flagami. Sto sześć lat temu tą samą trasą nadciągała karna ekspedycja Zhao Erfenga. I nadal nie odstępowała nas policja.
Chińskie media podają, że od stycznia do sierpnia 2020 roku władze Tybetańskiego Regionu Autonomicznego (TRA) skierowały ponad pół miliona „bezrolnych robotników wiejskich” na „paramilitarne szkolenia zawodowe”, których celem jest między innymi „reforma przestarzałego myślenia”, „zwiększenie mobilności” i „osłabienie negatywnych wpływów religii”.
Nie zważając na obiekcje ekspertów (którzy tłumaczą, że koczownicy i ich stada stanowią nie zagrożenie, a integralną część środowiska naturalnego Płaskowyżu Tybetańskiego) i międzynarodowe zobowiązania (do „pełnego poszanowania tradycyjnej kultury, wierzeń i zwyczajów” rdzennej ludności, zajmującej się tu głównie pasterstwem i zbieractwem) Pekin wysiedla tysiące tybetańskich nomadów z rezerwatu „Góry Qilian”.