W historii Tybetu mamy zatrzęsienie rekordów świata.
Tybetańczycy (jeszcze jako społeczeństwo pierwotne) jako pierwsi udomowili i hodowali konie, wynaleźli grę w piłkę (polo, w VI wieku), modeli (w 779 roku, kiedy to budując klasztor Samje, wybrano reprezentatywne kobiety i mężczyzn z różnych regionów, żeby pozowali do posągów) i fast foody (campa).
Podczas wizyty Jego Świątobliwości Czternastego Dalajlamy w Bodh Gai, najważniejszym sanktuarium Indii, ziemi świętej, miejscu pełnego i doskonałego Przebudzenia Buddy, zebrali się tam przedstawiciele Tybetańczyków, którzy ściągnęli do tego kraju w różnym czasie. Reprezentanci wyświęconej i świeckiej społeczności jednomyślnie zanieśli modły i ofiary w intencji długiego życia [Jego Świątobliwości], składając uroczystą przysięgę, że od tej chwili wszyscy Tybetańczycy będą zgodni i zjednoczeni.
Pierwotnie Łonto było klasztorem bonu, dziś nie wiadomo jednak, kto go założył. Później – czego ślady wciąż są widoczne – należało do szkoły njingma.
Wedle ustnych przekazów chylącą się ku upadkowi świątynię uratował Sakja Triczen Taszi Rinczen, strzelając do niej z łuku. Od tego czasu nazywano ją Lhanjing, „starą” albo „przeszytą strzałą”.
Zanim powleczono mnie na plac, musiałem nałożyć mnisie szaty i rytualne nakrycie głowy. Na plecach miałem nieść trzy księgi: Litanię imion Mandziuśriego, Krótką sutrę doskonałości mądrości oraz Aspirację dobrego postępowania. Za pazuchę wciśnięto mi karty z Zebranych nauk kadampów, w jedną ręką włożono różaniec, a w drugą fragment Historii wielkiego Atiśi.